A jednak monarchia

Obecnie monarchia jest odbierana jako ustrój anachroniczny, nie przystający do realiów naszej epoki. Czy na prawdę tak jest? Czy rzeczywiście nie ma innej drogi niż demokracja?

Tak, wiem, znaczna część monarchistów to świry – to nie ulega wątpliwości. Czy oznacza to jednak, że monarchia generalnie jest systemem dla świrów a nie normalnych ludzi? Oczywiście nie. W końcu, co by nie mówić i o co by się nie spierać, chyba każdy przyzna mi rację gdy stwierdzę, że więcej jest ludzi głupich niż mądrych, co oczywiście nie oznacza wcale, że reprezentujemy gatunek idiotów.

Monarchiści niewątpliwie są ludźmi specyficznymi, którzy zwykle żyją w trochę innym świecie, a przynajmniej epoce. Zdecydowana większość z nich reprezentuje niewątpliwie – że tak to ujmę – kierunek mistyczny w myśleniu o monarchii. A bo to król pięknie przystrojony, a bo to grają mu na wejście trąby, a bo to monarchii należy się przywrócenie bo została bezprawnie obalona, a bo to trzeba zwrócić koronę ostatnim właścicielom, bo przecież legitymizm i tak dalej, i tak dalej, a poza tym to król jest najlepszy, bo jak go w czasie koronacji namaści biskup olejami to spłynie na niego mądrość Ducha Świętego i będzie realizował Boży plan przywrócenia na tym pogrążonym w marności świecie ładu i harmonii…

Serio, kto się z tym zetknął wie o czym mówię – kto się nie zetknął, zbyt wiele nie stracił. W debacie na tematy ustrojowe, monarchiści rzucają bardzo często argumentami kompletnie nietrafionymi i przez to narażają się na śmieszność. Wyżej przytoczone przeze mnie przykłady to tylko wierzchołek tej wielkiej kupy bajek. Nie kpię, proszę mi wierzyć. Ja bardzo tych ludzi szanuję – serio! Często są to wybitne umysły w wielu dziedzinach, np. w dyscyplinie takiej jak historia. Tyle tylko, że oni właśnie zostali gdzieś tam, w epokach które badają a historia poszła dalej, do przodu. I monarchia, której ideał oni wyznają nijak ma się do obecnych realiów. Ba, ja twierdze nawet, że w czasach przeszłych i zaprzeszłych bardzo często była systemem niewydolnym i dlatego właśnie upadła. Trzeba nam więc monarchii, ale monarchii XXI wieku. Dlaczego?

Argument o namaszczeniu świętymi olejami uważam nawet za całkiem niezły, tyle, że jest to argument, który trafia do katolików, a i to nie wszystkich. Najważniejsze są argumenty natury ekonomicznej, ponieważ te trafiają zwykle do szerszej grupy ludzi. Otóż monarchia to system przede wszystkim tani. Bardzo tani. Najtańszy z istniejących. Proszę sobie policzyć ile kosztuje utrzymanie: 100 senatorów, ich asystentów, biur, itd.; 460 posłów, ich asystentów, biur, itd., Prezydenta ze swoim gabinetem itd., itd. i całej reszty urzędników towarzyszących temu towarzystwu, czyli roztyta ponad wszelką przyzwoitość tzw. administracja centralna. Ile wyjdzie? Dużo wyjdzie. Bardzo dużo. Zeszłoroczny budżet samego tylko sejmu wyniósł aż 431 mln złotych, co oznacza, że każdy dzień jego funkcjonowania kosztował Polaków niemal 1,2 mln złotych! Ile kosztowałby król? Z całą pewnością znacznie, znacznie mniej. A niechby, w skali roku, na jego utrzymanie była przeznaczona nawet i połowa tych pieniędzy co obecnie idzie na sejm – chociaż jeździłby sobie na polowanie na słonie do Afryki i jeździł złotym rolls-roycem w wolnych od pracy chwilach i Polacy mogliby być dumni, że mają króla co nie wygląda jak dziad, tylko wszędzie gdzie nie pojedzie godnie reprezentuje swój naród, tak że temu narodowi wszyscy tego króla zazdroszczą. A ci nasi pożal się Wszechmogący Boże parlamentarzyści? Ilu z nich reprezentuje jakikolwiek poziom kultury osobistej? Ostatni rok w sejmie, te wszystkie ciamajdany i inne hucpy chyba wystarczająco zapracowały na wizerunek polskiego posła-chama.

Ale wracając do tego prestiżu. Obecnie przecież Brytyjczykom cały świat zazdrości właśnie rodziny królewskiej i jej – nadal jednak w porównaniu z innymi koronowanymi familiami – przepychu. Gdy Kate Middleton wychodziła za księcia Cambridge Wilhelma, wnuka Królowej Elżbiety II i stawała się księżną Katarzyną trąbiły o tym wszystkie światowe media a feta wynikająca z tego faktu nie ograniczała się bynajmniej do terenów wchodzących w skład – mocno już skurczonego zresztą – Zjednoczonego Królestwa. Polskie emerytki ze szczerym zaciekawieniem śledziły w telewizorni przebieg ceremonii, a reszta kobiet w Polsce przez cały dzień nie mogła odkleić się od smartfona zajmując czas dokładnie tym samym – oglądaniem królewskiego show. W sumie obejrzało je ponad 2 miliardy widzów na całym świecie! A Brytyjczycy prześcigali się w pomysłach w jaki sposób na nim zarobić. Była więc tradycyjna herbatka z wizerunkiem książęcej pary, rękawiczki, kubki, długopisy, smycze, skarpetki… ale i bardziej „subtelne” gadżety jak np. pizza wyłożona składnikami tak by przypominały portret młodej pary, królewskie piwo, znaczki pocztowe, makieta ślubu z klocków lego, karta Oyster do londyńskiej komunikacji miejskiej czy nawet lalki „Princess Catherine” w sukience z ogłoszenia zaręczyn albo komiks – przyznają Państwo, że pod wyjątkowo przejmującym tytułem – „Kate & William. A Very Public Love Story”. Oczywiście znaleźli się i tacy, którzy zrobili coś tak wybitnie nietaktownego jak prezerwatywy, ale to już cały urok wolnego rynku… Tak czy inaczej, ślub Wilhelma i Kate chyba wyjątkowo klarownie unaocznia to o czym chciałem słowo rzec: monarchia w pewnym stopniu sama na siebie zarabia, a co jeszcze lepsze zarabiają na niej poddani. Przecież te wszystkie wymienione przeze mnie gadżety nie były produkowane przez fabryczkę Buckingham Palace ale przez niezależnych przedsiębiorców! Monarcha jest prawdziwym, żywym symbolem państwa. Podobnie jego rodzina. Muszą być zatem wzorem dla swoich poddanych, zarówno pod względem zachowania jak i stylu. Skoro są wzorem to znaczna cześć poddanych w naturalny sposób usiłuje ich naśladować w niektórych kwestiach. A no weźmy choćby znów tą Katarzynę ks. Cambridge, która podobno – nie żebym się znał, ale tak wieść gminna głosi – jest obecnie uważana za ikonę kobiecej elegancji.

Kolejnym z ważniejszych argumentów przemawiających na rzecz monarchii jest stosunek Króla do państwa i obywateli, tak odmienny od stosunku polityków demokratycznych do tychże. Oni przeważnie nie chcą, a często nawet nie mogą robić niczego przeciwko opinii publicznej gdy ta nie ma racji. Nie mogą dla dobra państwa robić rzeczy, które mogłyby być niepopularne, nawet jeśli korzystne, bowiem odbiłoby się to na wynikach wyborczych, do czego dopuścić nie można. Doskonałym przykładem takiego działania jest program „Rodzina 500+”. Jakkolwiek idea jest szczytna, tak wykonanie pozostawia wiele do życzenia. Można było bowiem wszytko zrobić taniej i zamiast redystrybuować pieniądze (co dużo kosztuje) poczęstować po prostu rodziny ulgą podatkową tej samej wysokości. Ale PiS zrobić tak nie mógł, bo nie byłoby to tak medialne i mogłoby się odbić przy urnach czkawką. A monarcha? A monarcha dba o państwo bez względu na wszystko bo jest jego, monarcha dba o obywateli bo czuje się ich ojcem. A ojcem nie jest się na 4 lata, albo 8. Ojcem jest się do końca życia. Monarchę stać na decyzję niepopularne bo jego pozycja nie jest uzależniona od słupków wyborczych. Dba o państwo bo wie, że kiedyś będzie nim władał jego syn i dziedzictwo należy mu przekazać w jak najlepszej kondycji. Co więcej, tego syna też należy od małego przygotowywać do rządzenia.

Jest to jeden z dwóch – w mojej opinii – najmocniejszych argumentów przemawiający za monarchią a przeciwko dyktaturze na przykład. Po dyktatorze bowiem, nawet najmądrzejszym i najsprawiedliwszym i najpiękniejszym często przychodzi jakaś miernota, bowiem właśnie miernotami, które nie będą kwestionować jego pozycji, ale kadzić lubi się otaczać dyktator. Jest to przeważnie warunek konieczny do utrzymania się przy władzy. Monarcha nie musi, stoi za nim prawo, które reguluje następstwo tronu. I taki nowy król jest doskonale przygotowany do rządzenia państwem, bo przez lata nie tylko był przyuczany do „zawodu” króla i uczony tajników zarządzania tak dużym gospodarstwem jak państwo, ale od jakiegoś czasu uczestniczył w rządach. Jego panowanie będzie prawdopodobnie długie, będzie trwać dekady. I to jest kolejny bardzo mocny argument przemawiający za monarchią. Król przeważnie rządzi długo co gwarantuje stałość prowadzonej polityki. Nie ma ciągłych zmian – przeważnie co cztery lata – bezwzględnych przetasowań kadrowych i zmiany kierunku niekiedy całości prowadzonej dotąd polityki. Chyba nie muszę tłumaczyć tego szerzej ludziom, którzy przeżywają właśnie odkręcanie przez rządy PiS znacznej części tego co zrobiła Platforma… Król nie planuje działań na cztery lata, ale raczej na czterdzieści. W przeciwieństwie do władzy wybieranej okresowo, prowadzi politykę długofalową, myśli perspektywicznie, dzięki czemu nie naraża poddanych na szybkie, rewolucyjne zmiany.

Na razie jednak podaję przykłady za zmianą ustroju, czym jednak miałaby być ta monarchia niby skuteczniejsza niż obecny ustrój „Najjaśniejszej Rzeczpospolitej”? Różne wizje monarchii roztaczają obecnie jej zwolennicy jednak myślą o monarchii w kategoriach mistyczny a nie praktycznych – a to jest błąd. Nim pokrótce przedstawię swoją koncepcję, pozwolę sobie zaznaczyć, że oczywiście monarchia to nie koronowana republika, w której Król służy jedynie do machania ręką z balkonu z rozciągniętym bananem na twarzy, ale ustrój, w którym Król rządzi, włada. Czy oznacza to, że król ma być monarchą absolutnym? Nie, oczywiście, bowiem absolutyzm jest sprzeczny z chrześcijańskim duchem naszego kontynentu, zakłada wszechmoc władzy, a więc stawia ją w pozycji Boga, a priori wymusza policyjny charakter państwa i – szczególnie przy rozwiniętej technologii – prowadzi do totalitaryzmu. Król nie może posiadać władzy absolutnej, niemniej musi posiadać bardzo duże kompetencje.

Władza monarchy musi być unormowana dokumentem o charakterze ustawy zasadniczej (powiedzmy Kartą Praw Kardynalnych), który będzie maksymalnie trudny, ale możliwy do zmiany – zarówno z inicjatywy monarchy jak i obywateli reprezentowanych przez Senat i Izbę Poselską (Zgromadzenie Narodowe). Jeżeli inicjatorem zmiany byłby Król to nie mógłby uczestniczyć w przygotowywaniu projektu, nad którym pracowałoby Zgromadzenie Narodowe – byłoby to zabezpieczenie przed powiększaniem kompetencji przez monarchę. Jeżeli jednak to Zgromadzenie występowałoby z wnioskiem to wprawdzie opracowywałoby projekt, lecz to Król decydowałby o wejściu w życie bądź nie wypracowanych zmian, co byłoby zabezpieczeniem przed powiększeniem kompetencji przez Senat i Izbę Poselską. W pierwszym z podanych wariantów nad zmianą głosowałby zarówno Król, Senat i Izba Poselska i każdy stan sejmujący miałby równy głos.

Król musi w swym ręku skupiać władzę wykonawczą, ustawodawczą i sądowniczą a tron musi być dziedziczny. Nie należy się jednak tego bać – władza króla powinna być ograniczona tak jak każda za wyjątkiem boskiej. Król powinien pełnić funkcje reprezentacyjne, przyznawać odznaczenia państwowe, tudzież szlachectwo, zawierać wszelkie umowy w imieniu państwa (zaciąganie zobowiązań obciążających finanse państwa wyłącznie za zgoda Sejmu, bez zgody wyłącznie w trakcie wojny obronnej z przeznaczeniem na armię), wprowadzać stan wyjątkowy czy wojenny (na czas określony ustawą zasadniczą) jeżeli zajdzie taka konieczność, zarządzać częściową lub powszechną mobilizację, stać na czele wojska, powoływać rząd i stać na jego czele, kierować polityką wewnętrzną i zagraniczną państwa, wydawać ustawy i desygnować Prezesów Sądu Najwyższego i Najwyższej Izby Kontroli, Wojewodów i część składu Senatu.

Funkcje doradcze powinien pełnić Senat. Pierwszym senatorem tradycyjnie powinien być każdorazowo Prymas, natomiast resztę składu powinien dobierać sobie król a część wybierać Izba Poselska, która generalnie powinna się spotykać wyłącznie na czas trwania zjazdu Sejmu, który powinien mieć miejsce raz (w trybie zwykłym) lub dwa (w trybie nadzwyczajnym) razy w roku. Funkcja posła powinna być honorowa i pełniona nieodpłatnie (w przeciwieństwie do np. senatora). Poseł powinien być przedstawicielem swojej ziemi i posiadać mandat imperatywny wyrażać przekonania samorządu, którego jest przedstawicielem; innymi słowy realizować bezwzględnie to do czego zobowiązał się w czasie wyborów.

Powinien istnieć Sejm, zgodnie z tradycją złożony z trzech stanów sejmujących: Króla, Senatu i Izby Poselskiej. Sejm nie powinien bynajmniej pełnić roli marginalnej. Wyłącznie on powinien decydować o wysokości wszystkich podatków a także wysokościach uposażeń dworu królewskiego, Senatorów, członków Sądu Najwyższego i innych wysokich urzędników państwowych. Powinien mieć także inicjatywę ustawodawczą. Większość Sejmu stanowiłaby reprezentacja obywateli (Sejm i Izba Poselska), dlatego zajmowaliby się on sprawami finansowymi bo przecież pieniądze na państwo łożą właśnie obywatele. Sądownictwo powinno być odcięte od walk politycznych (w możliwie największym stopniu), dlatego skład Sądu Najwyższego – za wyjątkiem przewodniczącego powinien być wybierany nie przez Sejm, ale przez samorząd prawniczy. Państwo powinno być podzielone na jednostki samorządowe posiadające bardzo szeroką autonomię. Relacje miedzy centralą a samorządem powinny opierać się na zasadzie, że wszystkie kompetencje, których prawo nie przyznaje centrali należą do samorządu. Powinna istnieć Najwyższa Izba Kontroli (której Prezesa powinien desygnować Król, a członków Sejm) oraz stanowisko Rzecznika Praw Obywatelskich (powoływanego przez Sejm). Państwo nie powinno mieć prawa do ingerowania w gospodarkę (chyba, że w określonym zakresie podczas trwania wojny), a formy opodatkowania obywateli powinny być stałe i uregulowane ustawą zasadniczą.

 

Tak w skrócie skrótów prezentuje się ustrój, który uważam za bardzo nowoczesny, praktyczny i skuteczny. Częścią tego ustroju jest istnienie funkcji monarchy. Ale monarcha bez dobrego ustroju nie jest potrzebny. Jako monarchista wolę sprawnie funkcjonującą, tanią i zabezpieczającą interesy swoich obywateli dyktaturę czy republikę niż koronowany burdel, w którym nie chce się żyć bo nic nie działa jak należy. Niech więc o tym, że potrzebujemy sprawnego państwa, a nie tylko króla pamiętają monarchiści, których mam nadzieje po przeczytaniu tego tekstu trochę przybędzie, ale i każdy „kto w Boga wierzy, komu cnota i ojczyzna miła”…

Michał Gniadek-Zieliński

Najnowsze komentarze

  • Ustrój monarchistyczny panował dłużej w Europie niż Demokracja (Dyzmokracja). Jestem za monarchią !

  • Czolem! Na mój gust w tej wizji sejm ma za wiele uprawnień.

  • Dlaczego w pierwszych zdaniach artykułu monarchia jest przeciwstawiana demokracji?
    Monarchia lub Republika, jedna i druga może być demokratyczna lub zamordystyczna.
    Pozdrawiam serdecznie
    Króla wróć nam Panie!

  • Vivat Rex Poloniae !!!

Odpowiedz użytkownikowi Bartłomiej Anuluj odpowiedź