Strona głównaOgólnaArtykułyJ. J. Tyszkiewicz: Monarchia i porządek naturalny według Hansa-Hermanna Hoppego

J. J. Tyszkiewicz: Monarchia i porządek naturalny według Hansa-Hermanna Hoppego

Hans-Hermann Hoppe jest jednym z najsłynniejszych żyjących dzisiaj przedstawicieli austriackiej szkoły ekonomii oraz libertarianinem i filozofem. Jego wkład jest o tyle ciekawy, że prezentuje silnie konserwatywne podejście do wielu kwestii, nie porzucając jednocześnie libertarianizmu i jego zalet. Trzeba tu także zaznaczyć kim Hoppe nie jest – a na pewno nie jest monarchistą. Jak wielu libertarian jeśli chodzi o kwestie państwa Hoppe jest anarchokapitalistą – zwolennikiem porządku bezpaństwowego opartego w pełni na własności prywatnej i dobrowolnych, rynkowych relacjach. O monarchii jednakże Hoppe wyrażał się dość pochlebnie, szczególnie w porównaniu do dzisiaj istniejących państw demokratycznych („demokracji liberalnych”) oraz w kontekście własności prywatnej i jej obrony.

Własność i porządek naturalny

Jak zatem anarchokapitalista doszedł do wniosku, że monarchie są lepsze od ustrojów demokratycznych? I na czym ich przewaga według niego polegała? Należy zacząć od początku, czyli tego co Hoppe uważa za naturalny porządek i naturalnie wykształtowane struktury społeczne. Jako, że ludzie nie są jednakowi naturalnym jest, że w społeczeństwie wytwarzają się elity. Wraz z rewolucją neolityczną, umocnieniem się osiadłego trybu życia i wzrostem znaczenia własności prywatnej (którą stały się wtedy także zwierzęta hodowlane, czy ziemia) stało się to szczególnie widoczne. Jedni są mądrzejsi, odważniejsi, ciężej, bądź efektywniej pracują, inni są bardziej innowacyjni, niektórzy potrafią lepiej gromadzić kapitał i oszczędzać, a inni gorzej.  Z czasem w społeczeństwie opartym na dobrowolnych relacjach oraz własności prywatnej muszą zatem wykształcić się grupy lepiej sytuowanych osób, które zazwyczaj przekazują swój dorobek następnemu pokoleniu ułatwiając mu start w życie i umożliwiając osiągnięcie jeszcze większych sukcesów. W ten sposób Hoppe opisuje powstanie naturalnej arystokracji.

Jednakże nawet w społeczeństwie opartym na całkowicie dobrowolnych relacjach, stosunkach rynkowych, mają miejsce konflikty i spory międzyludzkie. Rzadkość surowców, nieporozumienia, naruszenie własności – powodów może być wiele. Nie wystarczy sam fakt, że istnieją niezaprzeczalne prawa naturalne, takie jak przede wszystkim prawo własności – istnieje potrzeba dojścia do porozumienia w przypadku sporu. Potrzeba kogoś, kto nie tyle stworzy prawa, czy nada komuś przywileje, lecz kogoś rozstrzygnie po czyjej stronie leży racja i dojdzie do prawdy. Problemem jest nie brak prawa, lecz brak arbitrażu. Tu na scenę wkracza właśnie naturalna arystokracja, która w każdym cywilizowanym społeczeństwie prędzej, czy później się pojawi.

Sądownictwo, arystokracja i monarcha

Do kogo zwrócą się o arbitraż skłócone strony? Jak pisze Hoppe: „Oczywiście nie zwrócą się do byle kogo, ponieważ większość ludzi nie posiada intelektualnych zdolności bądź charakteru umożliwiającego bycie dobrym sędzią – większość ludzi nie ma zatem autorytetu i jest mała szansa, by zostali wysłuchani, a ich decyzje wprowadzone w życie. Zamiast tego, by rozstrzygnięcie sprawy było trwale uznane i respektowane przez innych zwrócą się oni do naturalnych autorytetów, członków naturalnej arystokracji, szlachty i króla”. Monarcha jest tu nikim innym jak wyłącznie najwyższym arbitrem pośród wielu. Jako ktoś najbardziej szanowany, ktoś powszechnie respektowany i uznany może z powodzeniem rozstrzygać spory. Hoppe podkreśla przy tym, że król nie jest tutaj automatycznie twórcą prawa, czy kimś sprawującym terytorialny monopol – te funkcje będą nabyte wraz z kolejnymi stuleciami. Na początku, w naturalnym porządku, monarcha był niczym innym jak zwieńczeniem naturalnej elity – a to w żaden sposób nie było ustalone na zawsze. Jak zresztą pokazuje historia, szczególnie wczesnego Średniowiecza, monarchowie musieli być uznawani, bądź wręcz wybierani przez swych „poddanych”, a arystokraci rozstrzygali spory bez potrzeby odwoływania się do niego. Często niektóre szlachetne rodziny zajmowały miejsce rodu królewskiego. Król rodem z hoppeańskiego porządku naturalnego mógł co najwyżej osiągnąć naturalny monopol na rozstrzyganie sporów, który mógł w razie podjęcia złych decyzji utracić. Jak jednakże pokazuje historia instytucja monarchii na przestrzeni wieków zaczęła ewoluować.

Monarchia feudalna, absolutna i konstytucyjna

Z czasem władza monarchów się umacniała. Coraz rzadziej musieli oni prosić poddanych o zgodę na ich opodatkowanie, a dziedziczna władza, niewymagająca szczególnej zgody, czy akceptacji otoczenia stawała się faktem. Ewoluowało prawo i jego postrzeganie. Wybuchały konflikty zbrojne, w których stawką było wprowadzanie nowych zasad i umacnianie władzy ośrodka centralnego. Okres wczesnego Średniowiecza, stosunkowo bliski hoppeańskiemu porządkowi naturalnemu szybko minął. I choć sam Hoppe podkreśla, że porządek wczesnośredniowieczny nie był pozbawiony błędów, to kolejne stulecia przyniosły jeszcze większe ich nawarstwienie.

Ostatecznie monarchie feudalne zaczęły znikać, zastępowane monarchiami absolutnymi. Ten proces doprowadził do tego, że na czele większości monarchii stanęli władcy o niemal nieograniczonej w praktyce władzy, którzy byli nie tylko najwyższymi sędziami, których nikt nie mógł odwołać, lecz często także legislatorami. W momencie gdy państwo sprowadzało się ostatecznie do osoby króla, mógł on bez problemu opodatkowywać mieszkańców krajów, w których rządził. Tereny na których leżało państwo monarchy były postrzegane jako tereny w zasadzie jako należące do niego. Po pokonaniu feudalnej opozycji władcy absolutni mogli łatwo tworzyć nowe prawa działające na ich własną korzyść, dzięki którym mogli spełniać swe ambicje, które często sprowadzały się do zajęcia nowych krajów, z których mogliby czerpać zyski. Wszelkie koszty ryzykownych przedsięwzięć takich jak wojny i wysiłki kolonialne były o wiele łatwiejsze do przerzucenia na poddanych niż wcześniej, kiedy monarchowie musieli sięgać do własnej kiesy zapełnianej z ograniczonych terytorialnie domen.

Jak wiemy rządy królów absolutnych nie trwały tak długo jakby sobie oni tego życzyli. Im bliżej naszych czasów, tym mniejsza liczba monarchii absolutnych, które albo padały w wyniku rewolucji, albo przechodziły gruntowne reformy. W tym procesie poważną rolę odegrały grupy społeczne, które niegdyś pomogły monarchom wynieść się do poziomu władców absolutnych – inteligencja i aktywna część tzw. stanu trzeciego, czyli głównie mieszkańcy miast, ochrzczeni później burżuazją. Niektóre państwa zostały zreformowane w monarchie konstytucyjne z mniejszą lub większą władzą króla. Inne natomiast przekształcono w demokracje. To właśnie te ostatnie Hoppe postrzega nie jako ukoronowanie ewolucji ustroju politycznego, jak przyjęło się dziś uznawać, lecz jako jego ostateczny upadek.

Monarchia kontra demokracja

Intelektualiści stojący za procesem rozwoju demokracji używali przede wszystkim argumentu równości wobec prawa, atakując monarchów jako tych, którzy są niesłusznie uprzywilejowani. Nie czynili jednak tego przy przywrócić stan opisywany przez Hoppego jako naturalny porządek, lecz aby stworzyć nowy ład, w którym będą mogli odegrać znaczącą rolę. Jak pisze Hoppe: „Demokratyczna równość wobec prawa jest bowiem czymś zupełnie innym i niekompatybilnym z ideą jednego, uniwersalnego prawa, które można zastosować wobec wszystkich, w każdym miejscu i każdym czasie. W demokracji wszyscy są równi w takim sensie, że mogą wejść w struktury władzy na tych samych warunkach. W pewnym sensie każdy może zostać królem, a nie tylko ludzie z uprzywilejowanej grupy, np. ci wyznaczeni przez monarchę absolutnego bądź konstytucyjnego na następcę. Zatem w demokracji nie ma miejsca na osobiste uprzywilejowanie, czy też uprzywilejowane osoby. Jednakże istnieje uprzywilejowanie funkcjonalne, czy uprzywilejowane funkcje. Urzędnicy państwowi, czyli tzw. funkcjonariusze publiczni, dopóki działają w ramach swoich funkcji podlegają prawu publicznemu, przez które są także chronieni. Zajmują zatem uprzywilejowaną pozycję względem współobywateli podlegającym i chronionym przez jedynie prawo prywatne.” Innymi słowy, przywileje władzy zostają rozciągnięte z niewielkiej elity na znacznie szerszą i o wiele bardziej łupieżczą grupę. Niechęć do demokracji wyrażana przez Hoppego nie może zatem dziwić.

W czym jednakże dokładnie autor widział przewagę monarchii, ze wszystkimi jej wadami, nad demokracją? O ile zalety stanu opisywanego jako przez Hoppego jako porządek naturalny wydają się oczywiste – supremacja i poddanie wszystkich jednemu prawu, brak prawotwórstwa oraz brak monopolu w kwestiach sędziowskich i arbitrażowych – to dlaczego anarchokapitalista wypowiadał się także pozytywnie (w porównaniu do demokracji) o późniejszych formach monarchii może wydawać się nie do końca jasne.

Monarchowie feudalni mieli swoje własne domeny, które były traktowane zasadniczo jako prywatne dobra. Jeśli były odpowiednio zadbane i prowadzone w odpowiedni sposób dawały większe zyski ułatwiając osiągnięcie sukcesu. Z oczywistych względów mieszkańców domen chciano mieć po swojej stronie i dobrzy władcy nie gnębili ich daninami, czy zbrojnymi najazdami – tym bardziej, że w Średniowieczu ziemia bez ludzi, którzy mogli ją zasiedlić była bezwartościowa. Stąd feudałowie musieli uważać na swoje czyny by nie osłabić swej pozycji. Każdy pan feudalny dążył oczywiście do powiększenia swojej domeny, w celu zwiększenia własnych zysków. W czasie gdy rodziły się monarchie absolutne status własności, który był przypisywany domenie rozciągnięty został w zasadzie na całe państwo. I to właśnie ten status jest przez Hoppego uznawany za największą przewagę ustroju monarchicznego. Król mający państwo w posiadaniu będzie o nie bardziej dbał, niż politycy w państwie demokratycznym, dzierżący państwo jako zarządcy przez ograniczony okres czasu. Monarcha ma o wiele niższą preferencję czasową od wybieralnego polityka, jest bardziej skłonny do planowania i inwestycji, co może się pozytywnie odbić na kraju i poddanych.

Kolejną przewagą jest zdecydowanie mniejszy kolektywizm oraz zideologizowanie państwa, które należy jedynie do króla, a nie do „ludu”, czy „narodu”. Wojny prowadzone przez królów były toczone w ich konkretnym interesie, który często był mocno ograniczony, np. do zdobycia konkretnego obszaru. Wojny, w które wdzierała się ideologia, utożsamienie państwa z jego mieszkańcami, z reguły przybierały charakter o wiele bardziej brutalny. Starcia, które niegdyś były porachunkami konkretnych dynastii, przekształciły się w wojny totalne, w które zaczęto angażować niemal wszystkich mieszkańców, ponieważ wszyscy byli cząstką państwa. W wyniku zatarcia się różnicy pomiędzy rządzącymi, a rządzonymi. Poddani, czy też obywatele, stawiają mniejszy, często nawet znikomy opór władzy, a możliwość wejścia w system i korzystania z wyzyskiwania reszty społeczeństwa prowadzi do nasilenia się negatywnych zjawisk, takich jak przerost opodatkowania, czy legislacji oraz idącej za nimi biurokratyzacji.

Negatywnym zjawiskiem jest także dobór elit politycznych w demokracji. O ile w ustroju monarchicznym elity takie mogą, choć nie muszą, być skorumpowane i zepsute (co szczególnie widać było wraz z rozwojem absolutyzmu), a monarcha może być niekompetentny (choć wtedy w zazwyczaj pojawia się jakaś forma regencji bądź rządów szarej eminencji), to w demokracji korupcja i zepsucie wśród rządzących są niemalże pewne. Tym bardziej, że elity te są bezpośrednio podporządkowane celowi tymczasowego przejęcia władzy i utrzymania jej poprzez obietnice, rozdawnictwo i manipulacje, a wszystko to w znaczący sposób narusza prawa własności wielu obywateli. Król może nie być najwspanialszym władcą, ale na pewno nie musi być politycznym graczem podporządkowanym partyjnym siłom reprezentującym z kolei konkretne lobby, czy unoszącym się na fali populizmu demagogiem, tak jak niemal każdy polityk dochodzący do wysokich urzędów. Jak pisze Hoppe: „wybory powszechne sprawiają, że praktycznie niemożliwe jest dojście do władzy kogoś nieszkodliwego, czy uczciwego”.

Powszechny charakter demokracji sprawia także, że polityka przenika każdy aspekt ludzkiego życia. Wiele kwestii, które normalnie nie byłyby w zakresie zainteresowań zwykłych ludzi nagle stają się rzekomo palącymi problemami, wobec których należy wyrazić „własne zdanie”. Oczywiście własnego zdania większość nie ma, a przy obiorze którejś ze stron kierują się raczej emocjami niż rozumem.

Ze stanięciem po czyjejś stronie w politycznej walce mogą się łączyć oczywiście różne materialne profity. Obietnice wyborcze zazwyczaj polegają na tym, że po wyborach nowi rządzący dadzą coś tym, którzy na nich zagłosowali bądź poparli w inny sposób, np. finansowo. Taka redystrybucja dochodu, najzwyklejsze przekupstwo za pieniądze podatników, staje się w demokracjach często czymś normalnym oraz powszechnie akceptowalnym. Nawet opozycja nie kłóci się z takim podejściem, bo przecież kiedyś wybory mogą wygrać „ich ludzie” i pieniądze zrabowane na obywatelach państwa spłyną do nich. Obecnie jest to doskonale widoczne: rolnicy dostają dotacje, przedsiębiorstwa i korporacje subsydia, biedniejsi zasiłki i pomoc społeczną, etc. Przekupstwa kwitną całkowicie legalnie i coraz mniejszej liczbie ludzi udaje się pozostać poza tym systemem.

Ostatecznym argumentem Hoppego przeciwko demokracji jest to, że prowadzi ona do „infantylizacji społeczeństwa”. Według Hoppego nieustanna niepewność reżimu, nieustanny zalew nowej legislacji, ciągłe polityczne zmagania oraz zagrożenie dobytku zmieniającymi się zasadami i rosnącymi podatkami prowadzi do wzrostu preferencji czasowej w społeczeństwie. Ludzie myślą coraz bardziej krótkoterminowo i zamiast oszczędzać wolą konsumować. Myślenie w kontekście kolejnych wyborów, kolejnej wypłaty, czy kolejnego zasiłku dla wielu wydaje się sensowne w warunkach, gdy oszczędzanie jest bardzo ryzykowne i mozolne.

Nie ma ustrojów idealnych

Wymienione przez Hoppego argumenty dają ciekawy pogląd na kwestie demokracji i monarchii. Porównanie obydwóch ustrojów i zestawienie ich ze wzorcowym „porządkiem naturalnym” rodzi wiele obserwacji, które mogą być przydatne. Oczywiście nie ma ustrojów idealnych, a sam Hoppe nie twierdzi także, że porządek anarchokapitalistyczny jest idealny – według niego jest po prostu lepszy od porządku państwowego. W podobny sposób w porządkach państwowych to jakaś forma monarchii jest lepsza od form demokratycznych. O jakości monarchii świadczyłoby tu natomiast to jak bardzo zbliżona jest ona do „porządku naturalnego”, który jest przez Hoppego opisywany.

Brak komentarzy

zostaw komentarz