Strona głównaOgólnaArtykułyJ. L. Skowera: Powrót króla

J. L. Skowera: Powrót króla

Wywiad opublikowany pierwotnie na onet.pl

Wywiad przeprowadzony został przez Macieja Stańczyka

Maciej Stańczyk, onet.pl: Czy Polsce potrzebna jest monarchia?

Jan Skowera: Kwestię potrzeby monarchii w Polsce moglibyśmy bardziej uogólnić, zadając sobie pytanie, czy państwu i społeczeństwu potrzebna jest uczciwa i sprawiedliwa władza.

Rozumiem, że w Pana przekonaniu monarchia to właśnie uczciwa i sprawiedliwa władza?

Z pomocą w znalezieniu odpowiedzi na to pytanie przychodzą starożytni greccy filozofowie, którzy dokonali ocen już wówczas zdefiniowanych ustrojów politycznych. Arystoteles podzielił ustroje państw na dwie kategorie. Pierwsza to ustroje dobre – służące dobru publicznemu: monarchia, arystokracja i politea oraz ustroje zdegenerowane – służące rządzącym: demokracja, oligarchia i tyrania. Z kolei Platon podzielił ustroje na „praworządne i niepraworządne”. W grupie praworządnych do najlepszych zaliczył monarchię, a do najgorszych demokrację. Ocen tych nie trzeba dalej komentować, bo wyglądałoby na to, że stawiając pytanie, czy ktoś chce być zdrowym i bogatym, czy biednym i chorym, będziemy oczekiwali tej drugiej odpowiedzi. Jednak, wbrew wszelkiemu zdrowemu rozsądkowi, Polacy wolą być biedni i chorzy.

Może po prostu nie chcemy powrotu króla. Nie widzimy korzyści z tego płynących.

Korzyści, jakie dałaby nam monarchia, są jasno wyartykułowane. Mielibyśmy dobre – służące ogółowi, praworządne państwo. A to jest więcej niż wszystkie, razem wzięte, obietnice wyborcze.

Pytanie tylko jakim kosztem odbyłoby się przywrócenie monarchii. Stać nas na to?

Zamiast pytać ile będzie nas kosztować wprowadzenie monarchii, powinniśmy bardziej zapytać o straty, jakie bez niej (monarchii – red.) ponosimy. Zastanówmy się, czy upadek komunizmu w Polsce był zyskiem czy stratą? Była to społeczno-polityczna konieczność, której nie można było uniknąć, nie doprowadzając państwa do zupełnej ruiny. Podobną koniecznością jest dzisiaj przywrócenie monarchii. Jeżeli chcemy dobra dla kraju, nie możemy tkwić w tym degradującym naród systemie republikańskim, przy okazji nadużywając znaczenia słowa demokracja. Ta otaczająca nas ze wszystkich stron polityczna farsa generuje rocznie miliardowe straty. Powstrzymanie tego zjawiska to automatyczny wzrost rocznego PKB o przynajmniej 10 proc. To są wymierne korzyści, jakie możemy uzyskać ze zmiany ustroju z republikańskiego na monarchiczny. A tak ponosimy nieodwracalne straty. Tak należy oceniać obecną sytuację.

Rozmawiamy o zmianie ustroju i powrocie monarchii w sytuacji, kiedy od śmierci ostatniego króla Polski minęło ponad 215 lat. Nie za późno?

Zmiana ustroju, polegająca na przywróceniu monarchii w Polsce, już raz miała miejsce, bo tym właśnie było uchwalenie Konstytucji 3 Maja. Znosiła ona wolną elekcję, a przywracała monarchię dziedziczną, jako podstawę ustrojową, która przestała w Polsce obowiązywać wraz ze śmiercią ostatniego króla z dynastii Piastów – Kazimierza Wielkiego. Dzisiaj jest to największe święto w Polsce.

I?

Cały kraj świętuje, ale nie wie dlaczego. A to przecież przywrócenie monarchii dziedzicznej (prawdziwej) jest najważniejszym postanowieniem tego najznamienitszego aktu prawnego w dziejach historii Polski. Ówczesne elity Polski zrozumiały, w czym tkwi przyczyna słabości państwa. Postępowa Europa powoli przygotowywała się do burzenia tronów, my postanowiliśmy go odbudować. Tak samo jest to możliwe i dzisiaj, ale muszą do tego dojrzeć narodowe elity. Musimy zauważyć, że płynności ustrojowe nie są zamierzchłą domeną historii. Mają miejsce i dzisiaj. Ile zmian nastąpiło w ostatnim półwieczu? Do ich nieuchronności w każdej dziedzinie, w tym też ustrojowej, musimy być przygotowani. Dlatego Konfederacja Spiska do sprawy monarchizmu podchodzi właśnie w sposób polityczny, a nie sentymentalno-kostiumowy.

Kwestia powrotu monarchizmu praktycznie w ogóle nie funkcjonuje w debacie publicznej. Traktowana jest bardziej jako ciekawostka, choćby przy narodzinach kolejnego potomka brytyjskiego tronu. Poważnej dyskusji brakuje. Dlaczego?

W Polsce w ogóle brak dyskursu na tematy polityczno-ustrojowe. Główny nurt medialny nie jest tym zainteresowany, ponieważ to by godziło w pozycję ich politycznych patronów. A czyż teraz, kiedy mamy wybory prezydenckie, nie jest to najdogodniejszy moment na podjęcie takiej ustrojowej debaty? Jak pięknie można by porównać przy tej okazji rolę monarchy w państwie i prezydenta. Problem jednak w tym, że nie mieliby co z sobą począć główni aktorzy wyborczego spektaklu i pomniejsi statyści, gdyby się okazało, że nie są potrzebni. Zwycięży i tak jeden, za to cała reszta się wypromuje, zajmując dogodniejsze pozycje w walce o „konfitury”.

Politycy są winni tego, że o monarchii się nie rozmawia?

Politycy z „miejsc biorących” nie są i nie będą zainteresowani szerokim dyskursem ustrojowym. Mogą to jedynie zrobić ludzie i środowiska, którzy na politykę patrzą z punktu interesu państwa, w którym żyją i pracują, a ich byt nie jest uzależniony od bieżącej polityki. Są to w pierwszej kolejności niezależni dziennikarze, ludzie kultury i sztuki, wolne zawody, nasza skromna klasa średnia. Dla szerokich rzesz społecznych monarchia jest tak odległa, jak bitwa pod Grunwaldem. Tam też był jakiś król, ale to było tak dawno, że tego nawet najstarsi we wsi już nie pamiętają. Monarchizm w Polsce jest tematem tabu dla wszystkich mediów: rządowych, opozycyjnych, kościelnych, zależnych i niezależnych. W tej materii istnieje absolutny konsensus polityczny. Pojawiające się sporadycznie wzmianki na ten temat mają charakter żartobliwy i prześmiewczy, chociaż i zdarzają się teksty dezawuujące jak np. „Pedofile Jej Królewskiej Mości”. Niczego sensownego o monarchii w ujęciu współczesnym w polskiej prasie nie można znaleźć.

Może to też dowód na słabość szeroko rozumianego ruchu monarchistycznego w Polsce, który nie potrafi przebić się ze swoim przekazem. Zresztą, można odnieść wrażenie, że poszczególne organizacje bardziej ze sobą konkurują, niż współpracują. Dlaczego?

Wkrótce po powstaniu Konfederacji Spiskiej zrodziła się idea organizacji międzyśrodowiskowych spotkań. Nazwaliśmy ją Forum Monarchistów Polskich. W bieżącym roku, w marcu, odbyło się w Myśliwskim Pałacu Książąt Radziwiłłów w Antoninie już ósme takie forum. Daje to możliwość uczestnictwa przedstawicielom różnych organizacji, ale poza członkami Konfederacji z tej oferty korzystają nieliczni.

Brakuje wspólnej wizji, choćby w kwestii kto mógłby zostać przyszłym królem Polski?

Głównym problemem polskiego monarchizmu jest brak jednoznaczności w sprawie sukcesji tronu. Nie jesteśmy w tak dobrej sytuacji jak np. Austriacy, Serbowie czy Włosi. Oni w każdej chwili mogą wskazać dynastię lub osobę mogącą choćby dziś zasiąść na tronie. Poza tym, wiele środowisk monarchicznych w Polsce nie ma własnej wizji przyszłej dynastii. Jest to raczej aktywność na rzecz idei wskrzeszenia monarchii. Kto mógłby zostać przyszłym władcą, schodzi automatycznie na plan dalszy i pozostaje w sferze dyskursu.

To kto mógłby zostać przyszłym królem Polski?

Z punktu widzenia naszej organizacji, odwołującej się do postanowień Konstytucji 3 Maja, największe prawa do tronu Polski posiada dynastia Saska, potomkowie królów Polski Augusta II Mocnego i Augusta III. Konstytucja 3 Maja mówi: „Dynastia przyszłych królów polskich zacznie się na osobie Fryderyka Augusta, dzisiejszego elektora saskiego, którego sukcesorom de lumbis z płci męskiej tron przeznaczamy”.

Konfederacja Spiska precyzyjnie wskazuje pretendenta do korony. Inne środowiska tej pewności nie mają. Pojawiają się opinie, że np. Romanowowie mają również prawa do polskiego tronu? Skąd ten rozdźwięk? Czy w ogóle możemy mówić o prawie do korony, którejkolwiek z dynastii?

Jednoznacznie wskazujemy dynastię, ponieważ stoimy na gruncie legalizmu i ciągłości konstytucyjnej. Nie uznajemy decyzji zaborców, ani tego wszystkiego, co się stało wbrew woli narodu a przez obce mocarstwa wymuszone. Nie uznajemy rozbiorów Polski za akt prawnie legalny – ponieważ dokonany pod przymusem. Uważamy natomiast, iż odrodzone Państwo Polskie powinno przywrócić Konstytucję 3 Maja i dopiero na tym fundamencie budować polskie prawodawstwo. Wszystko to, co się działo po upadku Polski, nie może zostać uznane za legalne, a tym bardziej jakieś operetkowe wydarzenie w postaci koronacji cara Aleksandra na króla Polski. Równie dobrze Bolesława Bieruta moglibyśmy uznać za prezydenta Polski.

Wróćmy jeszcze do kwestii ewentualnego objęcia tronu. Na łamach swojego portalu przeprowadziliście ankietę dotyczącą rodów, których przedstawiciel mógłby na nim zasiąść.

Ten z pozoru niewinny sondaż jest bardzo wymowny. Nie jest on wynikiem ogólnopolskiego badania opinii publicznej, wyraża natomiast poglądy ludzi, dla których idea monarchii nie jest obca. Pojawiło się w ankiecie aż dwadzieścia nazwisk, ale to i tak mniej niż chętnych o ubieganie się o urząd prezydenta. Świadczy to o tym, że nie ma w społeczeństwie ustalonego poglądu co do przyszłej dynastii panującej, jest natomiast kilka rodów, które cały czas przewodzą tej stawce.

O kim mowa?

Pierwsza piątka to nazwiska, dla których poparcie przekroczyło 10 proc. Otwierają tę grupę Czetwertyńscy. Prowadzących obecnie w sondażu Zamoyskich zgłosiło prawie 16 proc. osób. Pomiędzy nimi znajdują się jeszcze Czartoryscy, Radziwiłłowie i Sasowie. Ta piątka zebrała zdecydowaną większość oddanych głosów.

Jakie z tego wnioski? Czy wśród przedstawicieli tych rodów należy szukać ewentualnego monarchy?

Wniosków z tego sondażu wypływa kilka. Najważniejszy to taki, że społeczeństwo dokonuje oceny rodu w szerszej perspektywie historycznej, nie patrząc tylko na aktualne sukcesy czy społeczno-polityczną pozycję. Nie widać w tym żadnych elementów bieżących kampanii politycznych. Z założenia monarchia i panująca dynastia powinna być ponad podziałami i bieżącą polityką, tak to też widzą uczestnicy ankiety.

Zapytam jeszcze raz, czy przedstawiciel któregoś z tych rodów ma szansę na koronę?

Droga do tronu jest otwarta dla wielu polskich i z historią Polski związanych rodów. Mamy w pierwszej dziesiątce przecież jeszcze Burbonów i Habsburgów, pojawili się nawet, na dalszych pozycjach, Stuartowie. Wiele będzie zależało od zaangażowania się przedstawicieli tych rodów w życie publiczne i ruch monarchistyczny w Polsce. Dzisiejsze rody dynastyczne to przecież dawni przywódcy plemion i wodzowie. Nie inaczej będzie dzisiaj. Nie ci, którzy łaskawie pozwolą się ukoronować, zdobędą władzę, ale ci, którzy ją sobie wywalczą. Takie jest prawo natury.

Tylko czy Polsce naprawdę potrzebny jest król?

Monarchizm to taka sama doktryna ustrojowa jak każda inna. Dlaczego mamy się skazywać na mało efektywne wizje państwa republikańskiego, daleko odbiegające od sprawiedliwości, praworządności i ładu społecznego? Tylko dlatego, że zaspakaja to partykularne interesy grup czerpiących z tego profity, a bardzo często działających w ukryciu, wystawiając na widok publiczny zwykłych figurantów? Wielu polityków i publicystów od prawa do lewa krzyczy o potrzebie reform i naprawy państwa. Czy państwo ma wyglądać tak, jak urząd prezydenta, którego de facto wybiera niewiele ponad jedna czwarta uprawnionych do głosowania mieszkających w Polsce?

Powrót króla to zmieni?

Król to o wiele więcej niż głowa państwa. Król jednoczy nie tylko ludzi tej samej grupy etnicznej, jednoczy również narody. Widzimy to w dzisiejszej Europie, doświadczyliśmy tego na przykładzie własnej historii. Królestwo Polskie to o wiele więcej niż tradycyjna piastowska Korona. Gdyby w Polsce był prawdziwy dziedziczny król, a nie obieralny prezydent, z prawem dożywotniego urzędowania, wybierany przez jedną grupę społeczną, to nie byłoby powstań kozackich, bezkrólewi wykorzystywanych do zewnętrznych ingerencji, politycznej korupcji, sobiepaństwa i anarchii. Monarchia nie jest potrzebna tym, którzy w chaosie i anarchii upatrują szanse na własny sukces. Nie inaczej było w przeszłości. Jurgieltnicy budowali swoje fortuny kosztem uczciwych obywateli. Jeżeli i dzisiaj pójdziemy tą drogą, jaką poszła I RP, to finał jest znany.

Król nie zawsze jest sprawiedliwy.

Paradoksem sytuacji jest to, że to właśnie monarchię utożsamia się z przyczynami upadku państwa, a nie jej brak. Dlatego też jednym z zadań organizacji monarchistycznych jest popularyzacja historii Polski i zwalczanie historycznych mitów wypaczających jej sens. Największym historycznym przekłamaniem jest obchodzona rocznica uchwalenia Konstytucji 3 Maja, jako święta demokracji.

Brak komentarzy

zostaw komentarz