Strona głównaOgólnaArtykułyM. B. Nowakowski: Monarchia i samorząd

M. B. Nowakowski: Monarchia i samorząd

Poprzedni artykuł poświęcony istocie monarszej władzy obejmował sferę imperium panującego. Nie poruszał on jednak tematyki styku władzy dominialnej i imperialnej jaka ma miejsce w samorządzie. Jest to swoista strefa przejściowa pomiędzy tym co państwowe a tym co prywatne – tak, aby ogrom władcy nie przygniótł poddanego, ani poddani mający wspólne interesy, mogli wyartykułować je bez konieczności osobistego stawiennictwa. Poza tym monarcha – który dbać winien wyłącznie o absolutne dobro wspólne, nie powinien zbyt mocno ingerować w dobra na zbyt niskim szczeblu nie dotyczące wszystkich ludzi mu podległych.

Już w czasach starożytnych na przykładzie królestwa Izraela widać współzależność elementu samorządowego – starszyzna dwunastu plemion – i monarszego w osobie króla. Sam król mimo Bożego błogosławieństwa i namaszczenia, nie pełnił swojej władzy bez obwołania go królem przed całym Izraelem. Średniowieczne monarchie germańskie i słowiańskie także – zanim wprowadzono primogeniturę – opierały się na elekcji władcy (głównie z członków dynastii panujących np. Merowingów we Francji).

Szczytem rozwoju równowagi pomiędzy samorządem a monarchą stanowi monarchia stanowa, gdzie corona ulega ostatecznemu ukształtowaniu i dla ludzi staje się pojęciem publicznego prawa, a nie terytorium podległemu władzy dominialnej wielkiego księcia (króla) co do którego każdy z dziedziców miał prawo w części. Państwa więc stały się osobami prawnymi – mistycznymi – na wzór pierwszego corpus misticum w dziejach, czyli Kościoła.

Głową świeckiego państwa jednak jest człowiek, a nie Chrystus, a co za tym idzie – wiążą się z nim liczne ułomności i dla zadbania o interesy potrzebuje z jednej strony pomocy, a z drugiej strony poddani wymagają reprezentacji swoich interesów u króla. Dlatego też średniowieczne parlamenty – które traktuję jako szczytowy szczebel samorządu, nie zaś drugą władzę – są przykładem bardzo dobrego wypełnienia dystansu jaki dzieli człowieka od monarchy. Podobnie należało by oceniać – co do idei – sejmiki ziemskie i izbę poselską Rzeczpospolitej Obojga Narodów za Jagiellonów, z tym zastrzeżeniem, że samorząd w nich reprezentowany został osłabiony znacznie poprzez wykluczenie głosu mieszczaństwa i pospólstwa.

Już zresztą Arystoteles pisał o najlepszym ustroju jako o republice, rozumianej jako taka konstrukcja, w której każdy z elementów – demokratyczny, oligarchiczny i monarchiczny – harmonijnie współgrają(lecz odnosił tą rzeczywistość ustrojową do greckich polis, które obszarowo i ludnościowo nie przestają do naszych czasów ). Koncepcja ta w pewien sposób aprobowana jest
także i przez św. Tomasza – mającego na wzór ustrój Zakonu Kaznodziejów. Jednak koncepcja ta odbiera sporo z władzy imperialnej monarchy – przy zachowaniu jednak instytucji arystokratycznych i demokratycznych – w formie samorządów, który nie mógłby nic wywołać w sferze właściwej monarsze – można by osiągnąć ideał monarchii o którym pisał Akwinata w „De regno”, czyli wykorzystać samorząd wyłącznie jako głos doradczy i kontrolny.

Współpraca korony i ludu mogłaby mieć nawet formę niewiele różniącą się, pod względem zewnętrznych czynności, od współczesnego procedowania ustawodawczego. Sejm samorządowy mógłby więc tworzyć projekty ustaw, które monarcha mógłby objąć ochroną. Różnica swoista, bo dotycząca czynności prawnych w tej procedurze, polega na tym, że to nie lud uchwala prawo(to nie jest żadna władza), ale monarcha zawiera umowę z ludem reprezentowanym przez parlament samorządowy: król widząc słuszność proponowanego rozwiązania nakazuje swoim: sądom, policji i wojsku, realizować ustaw.

Inną ważną rzeczą, która leży w rękach samorządu, to niedopuszczenie, aby monarcha stał się tyranem. W skrajnych sytuacjach kiedy monarcha tyranem już się stał – a to per se pozbawia legalnej władzy – nawet pozbawienie tyrana faktycznego wpływu na losy państwa. Doradztwo i kontrola to na najwyższym szczeblu samorządowym rola jaka ma zostać spełniona. Na szczeblu lokalnym natomiast samorządy winny urządzać obszar wspólny dla członków samorządu tak, aby wspólnota na tym zyskała – na szczeblu gminy np. może przybrać formę pomocy dla najuboższych np. poprzez dofinansowanie działań organizacji Kościelnych, z Caritas na czele.

Niedopuszczalne jest natomiast aby sprawy dotyczące dyplomacji, wojska, policji, sądów królewskich w szczególności, mogłyby być choćby rozpatrywane przez samorząd bez wyraźnej prośby ze strony króla – a i wtedy tylko jako głos doradcy, a nigdy nic wiążącego. Z drugiej strony – w wyjątkowych sytuacjach wydaje się, że nawet coś co pozostaje w sferze dominium wyjątkowo mogłoby być oddane także w ręce monarchy, do realizacji, o ile byłoby to właściwe ze względu na dobro wspólne – np. budowanie dróg mogłoby być przekazane monarchom, jeśli dla wspólnot samorządowych organizacja takich przedsięwzięć byłaby zbyt trudna (ale musiałby także przekazać fundusze na realizację).

Na styku pomiędzy imperium a dominium pozostaje jeszcze jednak, najbardziej drażliwa kwestia w dziejach każdego państwa. Podatki bowiem są tym, bez czego żaden rząd nie będzie w stanie niczego dokonać, ale co jest największą uciążliwością dla obywatela i stanowi regularną ingerencję w jego stan majątkowy. Tutaj w tym jednym i jedynym miejscu wydaje się, że władza królewska i samorząd mają jednakową siłę głosu i niezbędny jest konsensus.

Reasumując więc – samorząd w monarchii jest potrzebny i dla prawidłowego funkcjonowania państwa dobry monarcha będzie zawsze korzystał z pomocy samorządu. Dla monarchistów więc idea silnego samorządu w państwie powinna być także zawsze obecna i walcząc o silną pozycję króla nie można zapomnieć o silnej pozycji człowieka i ciał pośredniczących.

Brak komentarzy

zostaw komentarz