Strona głównaOgólnaArtykułyMonarchiści praktyczni i mistyczni

Monarchiści praktyczni i mistyczni

Monarchia jest ideą polityczną mającą długą tradycję, korzenie mocno osadzone w kulturze oraz wyjątkowo bogatą literaturę – od intelektualnej awangardy średniowiecza przez renesansowych legistów, po dziewiętnastowiecznych prozelitów absolutyzmu i reakcjonizmu na zwolennikach reżimów konstytucyjnych kończąc. Już patrząc na to krótkie wyliczenie widać, że monarchizm w żaden sposób nie jest jednolity i posiada wiele nurtów. Niektóre z nich do tej pory mają zwolenników i to właśnie oni kształtują ruchy monarchistyczne w Europie. W moich oczach można ich z grubsza podzielić na „praktyków” i „mistyków”. Pominiemy poniżej kwestie monarchii azjatyckich i bliskowschodnich ze względu na różnice kulturowe – zajmiemy się wyłącznie Europą. Reżimy buddyjskie, czy marzenia senne dżihadystów o światowym kalifacie to tematy na zupełnie inny artykuł.

„Mistycy”

probably about 1475-6

Anielska hierarchia (Wniebowstąpienie Najświętszej Maryi Panny, Francesco Botticini)

 

Są efektem połączenia kilku specyficznych czynników. Mowa tu przede wszystkim o głębokiej religijności, idealizmie i tym, co ja osobiście nazywam „mistyczną błogością”. Po czym najłatwiej rozpoznać „mistyka”? Po wrodzonym legitymizmie we francuskim stylu. Rzadko kiedy zajmuje się on aspektami ustrojowymi – chyba, że dotyczą relacji z Kościołem i religią. Z pobożności wynika także silne przywiązanie do tradycyjnej stanowej struktury społecznej, oraz tradycyjnej rodziny – monarchia ma być ramą i zwieńczeniem tej zachowawczej budowli. Dwie kolejne cechy: idealizm i to co nazywam „mistyczną błogością” są silnie powiązane z tą religijnością. Przejawiają się w tym, że król, nie ważne co, zjawi się, kiedyś, gdzieś, jeśli będzie to pisane. Przywrócony zostanie stary porządek, pchnięty na swoje należne miejsce Palcem Bożym – trzeba czekać. Kombinację tych trzech cech dobrze uosabia legitymizm francuski implikowany na rodzime warunki innych krajów. Legitymizm w ogóle zajmuje się prawowitością władzy, a jego francuska odmiana rozstrzyga tą kwestię w sposób szczególny. Nacisk kładziony jest na pochodzenie władzy i jej świętość. Obok legitymizmu francuskiego stawia się hiszpański. Jego główną różnicą jest nacisk na wykonywanie władzy – to czy wykonując ją służy tradycji i religii. Jeśli tak nie jest, to traci on legitymację władzy. Wszystko powyższe tyczy się katolików, szczególnie tradycjonalistów, a także sedewakantystów (od sedes vacante – „puste miejsce”; ludzie nieuznający papieży po Soborze Watykańskim II). Podobne podejście możliwe jest także w kościele prawosławnym – Bóg ma przywrócić Matce Rosji samodzierżawie i Imperialną Rosję. Mniej możliwe jest to u protestantów. Tam gdzie już w państwach protestanckich monarchia istnieje, głos o nieprawowitości monarchii podnoszą oczywiście katolicy, nie protestanci, dla których monarcha jest głową kościoła państwowego. Kościoły te są jednak zeświecczone – niewiele tam miejsca na stary mistycyzm i prawdziwe odbicie starej hierarchii. Wyjątkiem mogą tu być różne sekty protestanckie, które, jak wiemy, zdolne są do najróżniejszych, nawet najbardziej radykalnych dziwności. Ale ludźmi pokroju tych, którzy czekają aby Jezus (koniecznie za ich życia) zstąpił na Ziemię i rządził nimi jako ludem wybranym, etc. nie będziemy się zajmować. Jest ich niewiele i nie mają żadnego wkładu w prawdziwy monarchizm – poza tym od takich rzeczy można osiwieć, a tego byśmy nie chcieli.

Jmaistre

Joseph de Maistre (1753-1821)

 

Podsumowując, „mistycy” podpierają swój monarchizm przede wszystkim, jeśli nie jedynie, religią. Wielu z nich robi to bardzo kompetentnie, potrafią przytoczyć konkretne papieskie encykliki, cytują duchownych oraz profesorów, zaczytują się w różnych publikacjach klasyków dziewiętnastowiecznego reakcjonizmu, np. Josepha de Maistre, a także dzisiejszych znawców, jak chociażby Jacka Bartyzela (którego chyba żadnemu polskiemu monarchiście przedstawiać nie trzeba). Nierzadko potrafią także wymienić władców, którzy zgodnie z zasadami legitymizmu, są prawowici w danym kraju, a jacy w innych już nie (np. tak jak w Hiszpanii, czy Zjednoczonym Królestwie). W tyle pozostawiane są takie przyziemne kwestie jak konstytucje, kwestie ekonomiczne, formy ustrojowe, kształt rządu, regencje, współrządy, etc.

Praktycy”

Takimi kwestiami zajmuje się druga grupa. Nie jest ona aż tak religijna i na historię nie patrzy historiozoficznie. Ludzie ci zostają monarchistami często po analizie innych ustrojów, które istnieją i istniały, wyciągając pewne cechy, które pożądają. Ich ostatecznym wnioskiem jest to, że monarchia najbardziej im odpowiada i jest ustrojem najlepszym. Nie ma tu zbyt wiele miejsca na religijne uniesienia i spełniające się przepowiednie. Jeśli monarchia ma żyć i funkcjonować, to trzeba aktywnie działać na jej rzecz. Co zrodziło praktyków? Utylitaryzm oraz historyczne i współczesne przykłady dobrze działających monarchii, a także polityczne zaangażowanie. To ostatnie często jest katalizatorem poszukiwań lepszej od dyktatury i demokracji formy ustroju. Wpływa także na zainteresowanie i studiowanie zagadnień ustrojowych, szczególnie w dzisiejszym kształcie – chociażby po to by mieć argumenty w dyskusji. „Praktycy” zagadnięci o monarchię na pewno wspomną o małym koszcie dworów królewskich, gospodarczym i wolnościowym raju jakim jest Liechtenstein, o stabilizacyjnym charakterze dziedzicznej głowy państwa, czy rozwijających się w różnych krajach ruchach monarchistycznych oraz wielu innych aspektach tego ustroju. Z reguły nie będą się rozwodzić nad kwestiami legitymistycznymi, czy boskim porządku, lecz skupią się na monarchiach konstytucyjnych i przykładzie Liechtensteinu, który uważany jest niekiedy za nowy i wzorcowy typ monarchii, która ma ogromne szanse na przyszłość. Za absolutyzmem zwykle nie przepadają, mając na uwadze różne wypaczenia, do których doprowadził, już bardziej bliskie są im monarchie średniowieczne. Z monarchizmem łączą się tutaj często wolnościowe poglądy jeśli chodzi o gospodarkę, czy ingerencję państwa.

Landtagsgebäude

Budynek parlamentu Księstwa Liechtenstein

 

Podsumowując, „praktycy” podobnie jak „mistycy” patrzą w przyszłość, lecz robią to zupełnie inaczej. Nie snują rozważań o powrocie króla, lecz starają się działać na rzecz monarchizmu, zarówno publicystycznie, społecznie jak i politycznie. Często angażują się także w aktualną politykę.

Wierzący niepraktykujący

Wypadałoby także wspomnieć o tych, którzy monarchistami być powinni, a nie są. Z różnych powodów. Mówimy tu przede wszystkim o konserwatystach, a także ludziach religijnych, choć niekoniecznie wiary głębokiej na miarę hagiografii. Co sprawia, że pozostają oni z dala od monarchizmu zarówno w wydaniu „praktyków” jak i „mistyków”? W znacznej mierze mamy tu do czynienia po prostu z niewiedzą. Ludziom często nie przyszłoby nawet do głowy, że po stuleciu światowych wojen, ludobójstw i totalitaryzmów monarchia mogła mieć jeszcze sens. Monarchia jawi się jako coś archaicznego, relikt przeszłości, który może i jest ładny, dostarcza różnych sensacyjek, ale mało kto podjąłby się merytorycznej obrony tego ustroju, czy tym bardziej podjęcia agitacji w celu zwiększenia roli monarchy w państwie. Wszelkie zalety monarchii są tłumione przez popularny wizerunek czegoś przestarzałego, przy czym popkultura tu nie pomaga. Wielu po prostu nie wie o tym, że monarchia jest dobrą alternatywą dla republiki i dyktatury – ciężko wiedzieć o czymś, o czym się nie mówi. Inna sprawa gdy ludzie – a tak jest ze zdecydowaną większością – po prostu nie interesują się polityką. W każdym razie potrzeba więcej poważnej debaty i publikacji, by ludzie mogli zobaczyć w monarchii coś więcej niż przestarzały bibelot.

Są jednakże tacy, którzy doskonale znają zalety monarchii, mienią się konserwatystami (co zresztą potwierdzają ich czyny), ba, nawet często zajmują się zawodowo badaniem historii monarchii! Mimo to monarchistami nie są – najlepszym przykładem jest tutaj prof. Adam Wielomski. Co według mnie odstręcza takich ludzi od idei monarchistycznej? Przede wszystkim dwa czynniki: zbyt nierealne wymagania przeważających gdzieniegdzie „mistyków” oraz trudności bądź nawet niemożliwość implementacji. Łatwiej– ich zdaniem – byłoby zainstalować np. dyktaturę bądź po prostu funkcjonować w obecnym systemie. Moim zdaniem jednak trudności takie w pewnym momencie mogą zostać przezwyciężone – pamiętajmy, w tym świecie nic nie jest wieczne, a zwłaszcza ustroje i porządek polityczny.

 

Najnowsze komentarze

  • Gdzie jest Niebieska Księga z 1917 roku Warszawska – Księga Rady Regencyjnej – jest plotka o tym, że kilka Polskich Rodów szantażuje pewna Rodzina ze Szwajcarii – czy to na pewno plotka?

  • Mniemani „praktycy” nie tylko próbują zwodzić publiczność, ale przede wszystkim oszukują samych siebie. Najlepszym dowodem tego ten artykuł z jego chełpliwą, acz bezzasadną tezą, iż „praktycy” poszukują lepszej od dyktatury i demokracji formy ustroju. Niby „poszukują”, ale tak się dziwnie składa, że znajdują wyłącznie w dzisiejszych pseudomonarchiach, które nie są niczym innym, jak właśnie „ukoronowanymi demokracjami”, gdzie król-figurant wypełnia – jak to się dowcipnie powiada – „funkcję reprezentacyjną” i jest „symbolem”, tylko już nikt, łącznie z nimi samymi, nie wie, co właściwie symbolizują, toteż zupełnie słusznie i ściśle można ich nazwać symulakrami, czyli desygnatami nieistniejących rzeczy. Właśnie w sensie ustrojowym te quasi-monarchie nie różnią się niczym od parlamentarnej republiki demokratycznej, z tym tylko, że zaszczytna funkcja „dekorowania chryzantem” sprawowana jest w nich dożywotnio i przekazywalna następcom, zaś „królowe-małżonki” mogą humanitarnie podcierać noski głodnym dzieciom afrykańskim nie tak jak „pierwsze damy” republikańskie przez cztery czy pięć lat, ale dopóki same nie zostaną pokręcone przez podagrę. W praktycy ci „praktycy” niczym nie różnią się od sentymentalnych „królewistów”, entuzjazmujących się stoma tysiącami chorągiewek rozdanych na intronizację „Filipa VI” czy „brzuszkiem Kate” (acz już dyskretnie przemilczają aborcję „królowej” Letycji”, jeszcze jako Sry Ortiz). To natomiast ci wydrwiwani „mistycy” prezentują rzeczywistą USTROJOWĄ alternatywę dla tych upadłych w demokrację niby-monarchii, w postaci monarchii nie tylko prawowitej, ale i PRAWDZIWEJ, to znaczy takiej, w której król PANUJE i RZĄDZI faktycznie, a nie jest tylko (jak „Jan Karol I”) notariuszem uchwał „suwerennego ludu” w parlamencie, choćby były one najbardziej nikczemne i nie poniża swojej królewskiej godności, jak „Elżbieta II”, która wygłasza pochwałę antymonarchistycznych spiskowców z epoki Św. Przymierza, jako „obrońców wolności”. Król „mistyków” to rzeczywisty władca, który rozpędzi plutokrację banksterów od kreatywnych finansów, oligarchię partii i tyranię lewackich massmediów.

      • Wyjątek, który potwierdza regułę – sympatyczny, ale przecież mikroskopijny.

  • Trudno budować nową monarchiczną rzeczywistość „nie dotykając ideału”. Cóż nam jednak począć w sytuacji, kiedy ten ideał nie znajduje się w naszym zasięgu ręki. To tak, jakby powiedzieć Stwórcy „nie” dla ziemskiej rzeczywistości, ponieważ daleka ona jest od „Królestwa Bożego”.
    Bardzo cenię rolę „mistyków”, ponieważ są oni „sumieniem” doktryny, ale nie powinni nigdy się „zniżać” do poziomu władzy. „Praktycy”, sól każdego systemu, są powołani do czynów, bez których idea pozostanie martwym hasłem.
    W naszej rzeczywistości problem tkwi w tym, na co zwrócił również uwagę p. Tyszkiewicz, iż brak jest tych, którzy idee przekuwaliby w czyny. Przeważają ci „wierzący niepraktykujący” i to nie koniecznie w tym ujęciu religijnym.
    `

  • Nie domagam się od „praktyków”, żeby nie praktykowali, bo taka pretensja byłaby absurdalna, tylko żeby przemyśleli co właściwie chcą praktykować. Dlatego na początek mam następującą propozycję:
    Pierwszy krok: wyrzucić do kosza wszystkie pseudomonarchie dzisiejsze doby i wszelkie odniesienia do nich, bo to – z praktycznego punktu widzenia! – zwykła strata czasu; trzeba nareszcie zrozumieć, że wszystkie te „Filipy”, „Elżbiety” i Willemy Aleksandry, brzuszki Kate i machania łapką Letycji to symulakry, wytwór i żer dla kreujących nierzeczywistość massmediów, i że w tym demoliberalnym matrixie ich ontologiczna pozycja (o aksjologicznej nawet nie ma co wspominać) nie różni się niczym od cycków Dody, śpiączki Schumachera czy „męczeńskich” błazeństw ks. Lemańskiego.
    Krok drugi: zastanowić się jakiej monarchii chcemy dla Polski, przyjmując za punkt wyjścia dwa aksjomaty: 1) że musi być to monarchia REALNA, taka, której król panuje i rządzi (co nie znaczy, że musi doglądać wszystkiego sam), bo dla wprowadzania atrapy monarchii to nie warto nawet palcem w lewym bucie kiwać; 2) że ustrojowo musi to być RZECZYWISTA i TOTALNA alternatywa dla demoliberalizmu, bo króla potrzebujemy po to, aby oczyścił tę stajnię Augiasza żelazną rózgą, a nie po to, żeby siusiumajtki z telewizora analizowały kreację wieczorową królowej.
    Krok trzeci: wiedząc już czego chcą, praktycy winni zająć się opracowywaniem konkretnych rozwiązań ustrojowych w dziedzinie politycznej, społecznej, ekonomicznej, etc., czyli tego, co postuluje (słusznie) autor artykułu.
    Krok czwarty: wykorzystując wszystkie zdobycze cybernetyki, socjotechniki i innych dyscyplin nauki stosowanej przeanalizować możliwe środki aplikacji powyższych rozwiązań, poczynając oczywiście od sposobów propaganda fidei monarchica w społeczeństwie, bo bez przyzwolenia społecznego niczego nie da się zrobić (wcale nie trzeba być demokratą, żeby to wiedzieć; klasycy monarchizmu na czele z de Maistre’m też o tym pisali).
    Krok piąty: jeśli chodzi o propagandę, to musi być stały i potężny środek oddziaływania na opinię publiczną: jak pisał Maurras „dziennik jest lokomotywą Akcji”. Dziś oczywiście gazeta nie wystarczy (acz też by się przydała), z drugiej strony nie można przeceniać wirtualnego @monarchizmu, bo on trafia głównie do ludzi młodych, trzeba starać się o własne radio i telewizję. To wymaga oczywiście ogromnych nakładów, więc trzeba szukać ludzi majętnych a jednocześnie skorych do wspierania rzeczy pożyteczniejszych niż to robią Kulczyki i reszta bandy.
    Jak zatem Panowie widzicie, to, co proponuję to zero „mistyki” a sto procent „praktyki”.

    • Panie Profesorze program już jest,
      mój osobisty,
      ale traktuję go jako wstęp do dyskusji.
      Pytanie ilu śmiałków przeczyta go do końca.
      A przynajmniej jeden rozdział.

      Zaliczam siebie do grupy „wierzących i praktykujących”.

      • Czytałem, Wasze Wieliczestwo.
        Zaliczam się z własnego wyboru do grupy monarchistów praktycznych. Ufam poglądowi wg. którego monarchia może i powinna być od początku do końca – formacją racjonalną i praktyczną

  • Re : Pan Jacek Bartyzel.
    Pozwalam sobie skromnie zauważyć , że mamy drugą dekadę XXI wieku, co najzwyczajniej w świecie Panu umyka. Postępu Pan nie cofnie, oferując regres. Wolałbym jak najdalej odsunąć od siebie wizję , w której król panuje i rządzi , a nim go w końcu uwalą za jedynowładztwo, zdąży jeszcze Szanownego Pana uczynić głównym cenzorem internetu w Polsce i okolicznych gminach.

  • Jak widzę, p. Bidulka jest wyznawcą ideologii Edka z „Tanga” – Postęp postępowy, czyli do przodu”. Co prawda, jak zauważył Artur, „to jakieś mętne” – „ale postępowe, proszę Pana” replikował Edek.
    Rzeczywiście pasuje do współczesnych „monarchii” z łaski massmediów.

    PS. Posadę głównego cenzora chętnie przyjmę.

    • Re : Pan Jacek Bartyzel.
      Szanowny Panie, nie ulega dla mnie żadnej wątpliwości, że osobistą godnością, autorytetem moralnym , ba – nawet osobistą fortuną, zechce Pan gwarantować moje prawo do wolności wypowiedzi i do traktowania mojej osobistej wolności , jako elementu niezbywalnego dla KAŻDEGO , w „ciekawych ” czasach. Nawet do głowy mi nie przyjdzie, że gardzi Pan ludzmi , dlatego tylko, że mają osobne zdanie. Autokrację pewnej bandy przerabialiśmy przecież , czyż nie ?
      Ukłony.

      • Myli się Pan: wymyślone przez liberałów, abstrakcyjne „prawo do wolności wypowiedzi dla każdego” zupełnie mnie nie porusza. Nieprzekraczalną granicą dla takiej wolności są transcendentalia: prawda i dobro. To nie żadna „banda autokratów”, tylko Kościół w swojej nieomylnej nauce głosił zawsze (dopóki banda modernistów Go nie spustoszyła), że błąd nie ma żadnych praw.
        Pominę już fakt, że 99% ludzi nie ma nic interesującego do powiedzenia, więc „błogosławieni ci, którzy milczą, choć mogliby się odezwać”.

        PS. Fortuny nie posiadam, więc moje ewentualne gwarancje byłyby dla Pana zupełnie bezwartościowe, jak czek bez pokrycia.

        • Zatem Łaskawy Panie, każdy zostaje przy swoim, a Mrożek ?…
          Pan wie, bez stosownych cytatów, co go napadło, gdy wpierw powrócił z Meksyku, by wyjechać, przepełniony – także wie Pan czym.

          Ps : Zarówno prawda ,jak i dobro zbyt często zmieniały sens oraz treść.Nawet dzisiaj są ludzie ŚWIĘCIE wierzący. , że Ziemia płaska jest i stanowi centrum Universum.
          Ukłony.

  • Z mojej strony proponuję na zakończenie cytat ze słynnego artykułu F. Navarro Villoslady „Człowiek, którego potrzebujemy” (El hombre que se necesita, „El Pensamiento Español”, 11 XII 1868), w którym prawdziwy król mówi tak:
    „Przybywajcie do mnie wszystkie klasy, z których składa się mój lud; duchowieństwo, szlachta, wojsko, handel i przemysł, oraz klasa najliczniejsza i najbardziej konieczna ze wszystkich – klasa uboga, lub lepiej powiedziawszy, klasa ubogich; przybywajcie, aby przedstawić swoje skargi i swoje potrzeby; ale miejcie na uwadze, że tutaj nie rozkazują ani duchowni, ani szlachcice, ani wojskowi, ani prawnicy, ani bankierzy, ani handlowcy, ani przemysłowcy, ani robotnicy: królem jestem ja (el rey soy yo)”.

  • Szanowni Państwo, hasło monarchia wydaje się tak prostym łącznikiem a każda nasza dyskusja poddaje wątpliwość przywrócenie monarchii w Polsce. Dyskusja o potencjalnych kandydatach to temat „woda”, teoretycy i praktycy zawsze byli i zawsze będą. Uważam że tylko jasny i prosty przekaz zaszczepi ziarnko w nowych zwolennikach. Podstawą dyskusji powinna być konstytucja 3. Maja która wprowadziła nowoczesny ustrój monarchii konstytucyjnej a dzisiejsze europejskie monarchie dają podstawę do przywrócenia tego ustroju w Polsce i innych krajach. Dlatego powinny pojawiać się artykuły i dyskusja o prostej konstrukcji wskazująca plusy i wyższość monarchii nad republiką, króla nad prezydentem, roli rodziny królewskiej w życiu narodu i na arenie międzynarodowej, co dla zwykłego obywatela oznacza restytucje monarchii w polsce. Bo każdy z nas zabiegany jest za praca i karierą oraz rodziną a losy kraju pozostawia obojetnie, nie chodzi do wyborów, krytykuje ale sam nie ma nic do zaproponowania – tu należy szukać recepty zmiany

  • Ja osobiście zaliczam się do obozu mistyków, który fakt faktem został przez autora dobrze scharakteryzowany. Od siebie dodałby tylko uzupełnienie do stwierdzenia, jakoby mistycy opierali swój monarchizm głównie, a może jedynie na religii. Mistyczny monarchizm wynika nie tyle co z dogmatów i prawd wiary, ale z zachowawczej filozofii traktującej świat jako ponadczasowy w towarzystwie której praktykowanie religii chrześcijańskiej może zostać zawieszone, a nawet nieświadomie zaniedbanie, nie naruszając rojalistycznych poglądów w żaden sposób. Myślę, że nie trzeba nikomu tłumaczyć, iż Boska legitymizacja władzy nie polega na tym, iż to Stwórca własnym palcem wskazuje tą czy inną dynastię, której należy się korona. Po prostu władza jest niezbędna dla ładu społecznego, jest to wyższa konieczność wynikającą wprost z prawa naturalnego, które zdaniem milinów ludzi przez tysiące lat nie wzięło się znikąd, a został ustanowione przez konkretnego prawodawce. Kto ma rządzić, kogo lud będzie słuchać? Oczywiście osoby z autorytetem, którego przeciętny człowiek nierzadko poszukuje nawet w sposób podświadomy. Warto dodać, że dawniej słowa autorytet i władza traktowane były jako synonimy, a najlepszym potwierdzeniem są pierwotne tłumaczenia Pisma Świętego, wedle którego od Boga pochodziła nie władza tylko właśnie autorytet. Jak trafnie zauważył A. E. Gunther: „konserwatyzm nie jest przywracaniem tego, co było, ani trzymaniem się tego co jest, lecz życiem z tego co obowiązuje zawsze” dlatego świat mimo upowszechnienia kłamstwa i moralnej degradacji wciąż opiera się na tych samych prawach. Stąd owy mistycyzm, którego wiele osób po prostu nie rozumie.
    Chociaż wizja monarchii jaką przedstawiają praktycy nie jest kompletnie z mojej bajki – to nie można powiedzieć, iż jest koncepcją która należy zwalczać, wręcz przeciwnie. Faktem jest, że monarchizm nie może pozostać jedynie resentymentem tudzież naiwnym romantyzmem, ażeby to zmienić należy wreszcie podejść do sprawy realnie. Ktoś wyżej napisał, że nie da się zatrzymać „postępu” (dla mnie postęp polega na umacnianiu tradycji, a nie odejście od niej), co oczywiście jest racją, a restauracja monarchii na zasadach francuskiego legitymizmu czy karlizmu dzisiaj byłaby możliwa tylko na drodze neojakobinizmu, przed czym przestrzegał nas sam Joseph de Maistre. Mam tu na myśli tzw. problem trajektorii. Żyjemy w niezadowalającym nas stanie A, tworząc w swoim zamyśle idealny, wymarzony stan B, jednak aby do niego dojść musimy przejść przez stan C, który jeżeli nie będzie hobbesowską wojną wszystkich ze wszystkimi, to zakończy się przynajmniej piekłem na ziemi w którym żyć nie będzie chciał po prostu nikt. Dlatego droga A->C->B powinna być taka, ażeby stan C był dla wszystkich znośny, zgodny z burke’owską zgodnością pokoleniową. W związku z tym przywracanie idealnej monarchii legitymistycznej, należy rozpocząć nie tylko od wprowadzenie w życie programów praktyków, ale nawet tzw. „koronowanych republik” z które tak wszyscy (zresztą słusznie) tutaj hejtują. Oczywiście w takim tempie nie wszyscy mogą dożyć swojego ideału, jednak czas ucieka, a życie marzeniami jedynie pogłębia depresje. Praktykom natomiast pozostaje się zastanowić: czy ich wizja monarchizmu to tylko efekt czystego realizmu, czy ich dzisiejsze pomysły całkowicie by ich zadowoliły, czy dalsze działanie mistyków byłyby przez nich wspierane czy torpedowane?
    Nic sprawie nie szkodzi bardziej niż podział jej zwolenników, który dodatkowo zwalcza siebie nawzajem. Przysłowiowym sraniem we własne gniazdo jest typowa „wielomszczyzna” tj. koncertowanie się na tym co dzieli, a nie łączy. Dlatego mimo różnic dziękuje za ten portal, że ktoś traktuje temat poważnie i jest w stanie zrobić przynajmniej tyle.

    • „władza jest niezbędna dla ładu społecznego, jest to wyższa konieczność wynikającą wprost z prawa naturalnego, które zdaniem milinów ludzi przez tysiące lat nie wzięło się znikąd, a został ustanowione przez konkretnego prawodawce” to w innych ustrojach nie ma władzy?
      Skoro wszelka władza od Boga pochodzi to demokratyczna także.

Odpowiedz użytkownikowi JAWA Anuluj odpowiedź