Włosi zostali mistrzami Europy, powinni nimi zostać Anglicy, a mogli Niemcy, gdy w mieli w drużynie Lewandowskiego. Niemcy grali Bayernem, tylko że zabrakło najważniejszego elementu tego teamu – egzekutora. Lewandowski na mistrzostwach był w świetnej formie i razem z drużyną Niemiec zdobyłby mistrzostwo Europy – bezdyskusyjnie.
Polska drużyna pokazała jedno – brak organizacji. Nie wiadomo, czy trener Paulo Sousa nie miał koncepcji gry, czy nie potrafił jej wdrożyć. Wśród drużyn mistrzowskich wyraźnie widoczny był zmienny styl gry. W grze ofensywnej ustawienie było 3 + 5 (4) + 2 (3 lub 2 +1). Gdy drużyna przechodziła do obrony najczęściej widoczne było ustawienie 5 + 4 + 1. Przy wysokiej defensywie 5 + 3 + 2. Polacy nie potrafili zorganizować szyków, więc dominowała zasada „kupą mości panowie”.
Rzuty karne odkryły słabość większości drużyn europejskich. Wygrywa ten kto strzela gole, a nie tylko potrafi rozgrywać i utrzymać się przy piłce. Mistrzami w tej dziedzinie okazali się Hiszpanie. Remisy ze Szwecją i Polską nie zapowiadały sukcesu.
Najlepsze drużyny minionych mistrzostw to Anglia, Włochy i Dania. Duńczycy weszli w grę od załamania się drużyny, ale gdy pozbierali szyki grali świetnie. Trudno wyrokować jak ułożyłyby się ich losy gdyby nie wypadek Eriksena.
Szkoda Anglików, powinni te mistrzostwa wygrać, nie tylko z racji na dziesięciolecia zasług. Prezentowali świeży dynamiczny, bardziej pomysłowy od Włochów, futbol. Zbyt wcześnie strzelili w meczu finałowym bramkę, zanim zdołali się rozegrać. Natomiast Włosi postanowili nie czekać do końca. Rzucili się do ataku i chociaż efekt przyszedł dopiero w drugiej połowie, to ukształtowali model gry, z którego Anglicy nie potrafili już do końca meczu się otrząsnąć. Włosi zdominowali ich psychicznie. Ten paraliż nerwowy widoczny był nawet przy strzelaniu karnych. Tę psychologiczną wojnę wygrali Włosi.
JLS