Święta Bożego Narodzenia mają kilka wymiarów. Każdy kolejny dzień od Wigilii Narodzenia Pańskiego do święta Trzech Króli, to odniesienie do innej sfery duchowości i życia. Generalnie jest to początek nowego porządku świata, o czym mówimy, rozważamy w modlitwach, wspominamy, ale nie zawsze uzmysławiając sobie wielkość i doniosłość zdarzeń symbolizujących mające nadejść przemiany, dlatego, że przyjęliśmy, iż świat jakim go teraz widzimy istniał od zawsze. Jednym ze znaków zmian, jakie miały nastąpić, to hołd Trzech Króli złożony Dzieciątku Jezus. Trzej Królowie symbolizują władzę – polityczny porządek – ówczesnego świata, w którym pogańscy władcy, pnąc się po drabinie dostojeństw, zaszczytów i chwały, „dostępowali” wyniesienia na „boskie” wyżyny. Lud i wszyscy poddani byli zmuszani do oddawania swoim „panom” nie ludzkich, ale dosłownie boskich honorów. Taki był kanon polityczny pogańskiego świata, pod każdą „szerokością” geograficzną, od starożytnego Rzymu, poprzez Egipt, aż po krańce ówczesnego świata – Japonię. W tym nieznanym jeszcze „nowym świecie” – na kontynentach amerykańskich – było dokładnie tak samo. Do dnia, kiedy Trzej Królowie – „Mędrcy Świata Monarchowie” przybywają, z nieznanych nam krajów, do „nędznej szopy”, aby oddać hołd Królowi Wszechświata.
Mijały długie wieki, w których ziemscy władcy przeistaczali się z „bogów” w poddanych Króla Jedynego. Oddali „co boskie – Bogu”, a zatrzymali sobie to co „cesarskie” – im przynależne. Świętując dzień Trzech Króli i czytając ten fragment liturgii Bożego Narodzenia, pamiętajmy również o jego, jakżeż ważnym dla Kościoła Powszechnego, wymiarze politycznym.
Nowy porządek świata – świata cywilizacji chrześcijańskiej, cywilizacji miłości – mieli wprowadzać nie tylko „ubodzy pastuszkowie”, ale na równi z nimi „Mędrcy Świata Monarchowie”.
Kiedy runął starożytny pogański porządek, na jego gruzach zaczął powstawać nowy – na fundamentach dzieła Chrystusa, budowany przez ówczesnych władców – królów wczesnej Europy, od Chlodwiga – króla Franków – począwszy. To byli i są spadkobiercy Trzech Króli, idący za przykładem pierwszego chrześcijańskiego monarchy w Europie, architekci chrześcijańskiej cywilizacji. Znaczącą rolę w tym dziele spełnili Piastowie, wytyczając wschodnie granice kultury łacińskiej.
Trzej polscy władcy: Mieszko I, Kazimierz Odnowiciel i Władysław Łokietek zadecydowali o przetrwaniu polskiej państwowości, a tym samym chrześcijaństwa na terenach zachodniej słowiańszczyzny.
Fundament położył Mieszko I. Od niego wszystko się zaczęło. On jako pierwszy oddał hołd Królowi Wszechświata, otworzył poczet polskich „Trzech Króli”. Jeden z filarów Kościoła Powszechnego w Europie, a tym samym w świecie, jest jego dziełem. Mieszko I jest królem polskich królów, chociaż sam ukoronowany nie był. Jego koroną jest jego dzieło, które daje mu poczesne miejsce w panteonie wielkich tego świata, chociaż, jak na ironię losu, nie jest doceniany nawet w państwie i narodzie, który sam stworzył.
Kazimierz Odnowiciel dowiódł na własnym przykładzie, jaką moc państwotwórczą niesie w sobie prawo do dziedziczenia tronu. Chociaż sąsiedzi – najeźdźcy – zrównali Polskę z ziemią, ale już wystarczająco głęboko w tej ziemi tkwił fundament, który położył jego pradziad Mieszko I. W oparciu o ten fundament – Kościół i Dynastię – Kazimierz Odnowiciel odbudował, wówczas już polską, państwowość.
Tym trzecim, w panteonie polskich Trzech Króli jest Władysław Łokietek. W sytuacji zaniku polskiej tożsamości, przy praktycznie braku państwowości, znalazł się człowiek Wielki, chociaż historia nazwała go Łokietkiem. Na tym samym fundamencie – Kościele i Dynastii – odbudował on Królestwo Polskie. Nie był przecież „primus inter pares” królewskiego rodu Piastów swojego pokolenia. Był świadomym swoich dynastycznych praw, otrzymał bardzo potrzebne wsparcie ze strony Kościoła, a jego waleczność i mądrość pozwoliły polskości na „powstanie z kolan”.
Dwa pokolenia dziedzicznych monarchów – Władysław Łokietek i jego syn, Kazimierz Wielki – zapewniły Królestwu Polskiemu byt na następne stulecia, dopóki potomni nie zapomnieli, że to Trzej Królowie, a nie „trzej protegowani” i, że przed Jezusem Bogiem, a nie carycą – czy jakimś feldfeblem – uklękli na kolana składając w darze: mirrę, kadzidło i złoto.
Ostatni akord „bożonarodzeniowej liturgii” wskazuje nam na chrześcijański porządek świata. Katolicki bez wątpienia naród polski odrzucił w części ten porządek, dziedzicznego króla zastąpił „pluszowym elekcyjnym króliczkiem” – figurką dla zabawy. A okrutny los mści się za to do dzisiaj sromotnie!
Jan Skowera