Święto 10 Maja w Rumunii można porównać z polskim świętem 3 Maja. Chociaż występują pewne różnice, to łączy je jedno – monarchia. To co w Rumunii jest przy tej okazji mocno eksponowane, to w Polsce za to skrzętnie ukrywane. Konstytucja 3 Maja wyznaczając przyszłą dynastię w praktyce odnawia ustrój monarchiczny.
Tak, w Rumuni 10 maja jest prawdziwie dniem monarchii. Oficjalne uznawane przez państwo święto narodowe w całej rozciągłości odnosi się do monarchicznych tradycji tego kraju, związanych z historią tworzenia się rumuńskiej państwowości.
Imperium Osmańskie w drugie połowie XIX w. przeżywa poważy kryzys, co starają się wykorzystać narodu bałkańskie znajdujące się jeszcze pod panowaniem tureckim. W 1859 dochodzi do połączenia się Mołdawii z Wołoszczyzną na zasadzie unii personalnej. Na czele tych dwóch księstw staje Aleksander Jan Cuza, co wyznacza początek drogi do powstania jednolitego państwa rumuńskiego. W 1861 roku następuje połączenie niezależnych księstw w jedno państwo pod nazwą Rumunii, ze stolicą w Bukareszcie, będącej lennem tureckim. Aleksander Jan Cuza przyjmuje tytuł domnitora (księcia) Aleksandra Jana I. Książę Aleksander przeprowadza radykalne reformy, walczy z Kościołem prawosławnym, zraża do siebie szerokie kręgi społeczne, władza w państwie jest niestabilna. Siły polityczne zgromadzone w parlamencie i armii zaczynają poszukiwać innej dynastii, która przejęłaby władzę i zagwarantowała wewnętrzną stabilizację. Rozmowy są prowadzone we Francji i Niemczech, i ostatecznie wybór pada na niemiecką rodzinę Hohenzoller-Sigmaringen. Pierwszym władcą rumuńskim z tej dynastii został Korol I. Miało to miejsce w dniu 10 maja 1866 roku. 10 maja 1877 roku Rumunia ogłasza swoją niepodległość, a 10 maja 1881 roku Karol I zostaje koronowany, a Rumunia staje się królestwem. Są to trzy powody, dla których Rumuni uznają ten dzień za swoje najważniejsze święto. Było ono obchodzone od 1881 do 1947 roku, kiedy to władzę w państwie przejęli komuniści.
10 maja stał się w Rumunii ponownie świętem państwowym, ale nie jest dniem wolnym od pracy, całkiem niedawno bo dopiero w 20xx roku, stąd też trudno znaleźć go w kalendarzu oficjalnych świąt w Rumunii, chociaż takim jest. Jest to bez wątpienia narodowe święto monarchistów. Patronuje jemu rodzina królewska. Obchody mają bardzo uroczysty charakter, rozpoczynają się tradycyjnie od złożenia wieńców przez monarchę przed pomnikiem Karola I. W uroczystości tej uczestniczą, oprócz rodziny królewskiej, przedstawiciele różnych szczebli administracji państwowej, parlamentarzyści, przedstawiciele partii politycznych, ale ich udział ma charakter prywatny, jako zwolenników monarchii, podobnie jak przedstawicieli organizacji monarchistycznych, społeczeństwu, w tym licznych grup dzieci i młodzieży. W tych miejscach i sytuacjach, gdy uczestniczą w nich przedstawiciele domu królewskiego zawsze odbywa się to w asyście kompanii honorowej i orkiestry wojskowej.
Punktem kulminacyjnym obchodów święta 10 Maja jest oficjalne przyjęcie w ogrodach królewskiego Pałacu Elżbiety. Ceremoniał przewiduje występy orkiestry wojskowej, powitanie gości z balkonu królewskiego pałacu i krótkie okolicznościowe wystąpienie przedstawiciela domu królewskiego. Następnie rodzina królewska wychodzi na spotkanie z licznie zgromadzonymi w parku gośćmi. Dopiero w tym miejscu można wyrobić sobie pogląd na sytuację jaka panuje po stronie zwolenników monarchii. Jest ona diametralnie różna od tej w Polce. Znalazłem w internecie krótki wpis na temat polskiego monarchizmu, przy okazji wypowiedzi z okazji święta 3 Maja. Końcowe zdanie brzmiało mniej więcej tak: „Polskie organizacje monarchistyczne mają się dobrze”. Gdyby autor tych słów miał okazję uczestniczyć w królewskim garden party w Bukareszcie, z pewnością zastanowiłby się nad tym co pisze. Nie znam takiej sytuacji z najnowszej, tej stuletniej, historii Polski, aby można było spotkać zdeklarowanych zwolenników monarchii w tak szerokim przekroju społecznym. W Rumunii nie ma dziedziny życia społeczno-politycznego, zawodów, grup społecznych i religijnych, żeby nie można było natrafić na monarchistów. Ci ludzie otwarcie o swoich poglądach mówią, nie obawiając się przy tym, że utracą posadę ministrów, rektorów uczelni, dyrektorów korporacji prywatnych i firm państwowych. Są w tej grupie przedstawiciele różnych wyznań. Jak wiemy rumuński monarcha musi być wyznania prawosławnego, co nie przeszkadza katolikom, protestantom, greko-katolikom popierać monarchii, przynależeć do tych samych stowarzyszeń monarchistycznych, czy zakonów rycerskich.
Nie można twierdzić, że w Polsce zwolenników monarchii jest tylu, ilu należy do głoszących takie idee organizacji. Profesor jest tylko jeden, na cały polski świat naukowy. Menadżerów wyższego szczebla, prezesów banków i znaczących korporacji brak, jeden polityk identyfikujący się z tą ideą, chociaż i tak nie jest to jego polityczny motyw przewodni. Można przeprowadzić taki przegląd wszystkich grup społeczno-zawodowych z identycznym rezultatem. Co jest w takich razie powodem takiego stanu rzeczy? Odpowiedź jest prosta – strach. Ludzie w Polsce zwyczajnie boją się ujawniać swoich poglądów.
Monarchizm został zepchnięty na margines polityczny na przełomie lat 20 i 30 dwudziestego wieku. W tej chwili pracuje się nad katolicyzmem. Za poprzedniego reżimu jawne przyznawanie się do wyznania katolickiego było powodem do usunięcia z administracyjnego stanowiska, a co dopiero przyznanie się do monarchizmu.
Przyjęcie w ogrodach królewskiego pałacu było okazją do poznania rumuńskiego świata monarchii, ponieważ do tego świata to święto przynależy. Owocem licznych spotkań i rozmów będzie jesienna wizyta przyjaciół z Rumunii w Polsce oraz podpisanie porozumienia o współpracy pomiędzy „Alianţei Naţionale pentru Restaurarea Monarhiei” a stowarzyszeniem polskich monarchistów „Konfederacją Spiską”.
Jan L. Skowera