Skoro wszyscy, to my też. Ponieważ przenicowano ten wywiad z prawa i lewa, stąd też nie pozostało wiele do dodania. Bez odpowiedzi pozostaje jednak jedno pytanie: po co to całe przedstawienie? – czy tylko w celach marketingowych, znaczy się dla pieniędzy, czy jest w tym jakiś ukryty sens.
Refleksja ogólna – wywiad nie mógł być inny niż był, ponieważ tak zwany przeciętny zjadacz kanapki McDonald i tak by tego nie zrozumiał. Trochę łez, taniej sensacji o samobójstwie i przykrościach a la Diana musiały się tam znaleźć.
Powróćmy do sensu tego przedstawienia. Pojawiły się plotki o politycznych ambicjach pani Meghan z kandydaturą na prezydenta USA włącznie. Myślę, że jest to chęć przykrycia odsłoniętego dna. Czy wystarczy nie reprezentować sobą nic, aby zostać prezydentem Stanów Zjednoczonych? Nie z każdym prezydentem USA można się zgadzać, ale jednak każdy z nich był i jest osobowością.
Ubolewam jedynie nad księciem Harrym, chociaż lekkoduch, ale sprawiał wrażenie inteligentniejszego chłopaka. Bardzo mi się podobał na ślubie swojego brata Williama, miałem okazję widzieć go w różnych sytuacjach i należy przyznać, że potrafił się znaleźć i zachować.
Szkoda chłopaka. Miał być „macho”, a okazało się, że to „niñito Quique”. Obojętnie co pani Meghan powie, napisze, a nawet zaśpiewa, to i tak plamy pozostaną na koszuli męża – księcia Sussex.
Jan Skowera