Święto Chrystusa Króla kończy rok liturgiczny w Kościele katolickim. Kościół umiejscawiając to święto w ostatnią niedzielę roku kościelnego pragnął wskazać wiernym na nieunikniony moment końca wszystkich rzeczy doczesnych. Pamiętać o Bogu Władcy Wszechświata występującym w osobie Jezusa Chrystusa Króla jest drogowskazem na drodze do wieczności. Przyjęcie wyobrażenia Boga w osobie Króla służy uwypukleniu zwierzchności, nadrzędności, majestatu. W każdej kulturze, pod każdą szerokością geograficzną Król jest symbolem ideału mającego nadprzyrodzoną moc, dlatego dla przemożnej większości społeczeństw, na przestrzeni dziejów ludzkości, ziemskich doczesnych władców utożsamiano z boskim absolutem.
Niestety niektórzy tyrani, dyktatorzy, a nawet niektóre narody, mianując siebie „wybranymi”, postanowiły odwrócić sytuację i zastąpić Boga na ziemi, przypisując sobie jego absolutną mądrość i doskonałość, pozostawiając „poddanym” służebną rolę. Przerażających skutków tego rodzaju wynaturzeń doświadczamy na każdym kroku.
Zestawienie święta Chrystusa Króla z Adwentem, czyli oczekiwaniem na przyjście Dzieciątka Jezus nasuwa również inne, zwyczajne ziemskie skojarzenia. To tak, jak w rodzinie królewskiej, kiedy monarcha osiąga szczyt swojej władzy i zostaje koronowany, oczekuje na przyjście swojego potomka, następcy tronu, który, kiedy dorośnie, zajmie na tronie miejsce ojca.
Każde Święta Bożego Narodzenia to ponowne, dla tych którzy to już przeżyli, ale pierwsze ziemskie spotkanie z Bogiem dla nowonarodzonych. Pan Bóg chociaż trwa wiecznie, na nowo „się rodzi”, żeby od samego początku do końca ziemski dni towarzyszyć człowiekowi na ziemi. Zawsze Jeden i Ten Sam, ale dla każdego z nas różny, indywidualny, osobisty. Dlatego dobrze, że co roku na nowo przychodzi, żeby zaprosić nowonarodzone ziemskie dzieci dla dochowania Mu „towarzystwa” w drodze przez życie.
Jan L. Skowera