Z cała pewności Konfederacja Spiska przyczyniła się do intensyfikacji obchodów Święta Niepodległości organizując 27 listopada 2017 konferencję w Krakowie upamiętniającą 100 rocznicę intronizacji Rady Regencyjnej. Posypały się uroczystości rocznicowe, a tegoroczne obchody 11 Listopada miały już znamiona wyjątkowości, chociaż to żadna okrągła data.
Czynniki tzw. oficjalne straciły w ten sposób okazję, żeby upamiętnić to inne wydarzenie, jakże ważne dla odrodzenia, a szczególnie obrony odradzającego się Polskiego Państwa. Czy Polska w 1920 roku byłaby na tyle silna, żeby odeprzeć sowiecki atak? Można na ten temat jedynie spekulować, ale również z dużą dozą prawdopodobieństwa można stwierdzić, że nie! Dlaczego? Ponieważ nie byłaby organizacyjnie przygotowana do obrony.
Na ziemiach dawnych zaborów panował chaos wywołany rewolucjami i upadkiem dotychczasowych form państwowości. Jedynie na ziemiach Królestwa Polskiego, chociaż formalnie pod okupacją niemiecko-austriacką, zaistniały warunki do tworzenia zrębów własnej polskiej państwowości. Doskonale tę okazję wykorzystał Zdzisław książę Lubomirski pełniąc rolę, od chwili wycofania się Rosjan ze stolicy, prezydenta Warszawy. Jego przymioty charakteru i umysłu pozwoliły mu trwać na tym stanowiska, poszerzać swoje kompetencje i mozolnie, ale konsekwentnie, budować aparat państwowy, we wszystkich obszarach, pozostający do dyspozycji przyszłego Polskiego Państwa. Z chwilą zaprzysiężenia, czyli intronizacji Rady Regencyjnej, był to już formalnie polski aparat państwowy. Pozostały jedynie do wymiany tabliczki z niemiecką nomenklaturą na polskie. W polskim władaniu znajdowało się zorganizowane państwo – fundament, do którego przyłączały się poszczególne dzielnice. Istniał rząd, służby cywilne, oświatowe, sądownicze i wojskowe. Istniała kolektywna głowa państwa w postaci Rady Regencyjnej, w której kluczową rolę grał Zdzisław książę Lubomirski.
Do takiej Polski, do Królestwa Polskiego, powrócił z Magdeburga Józef Piłsudski, któremu Rada Regencyjna przekazała zwierzchnictwo nad wojskiem. Zamieszki w stolicy wywoływane przez socjalistów zmusiły Radę Regencyjną do przekazania całej władzy Piłsudskiemu.
Czy był to przypadek? Śmię twierdzić, że nie! Ale był to czas, kiedy w Europie szaleli agenci i rewolucje. Czy dla dobra sprawy, czy dla osobistej pozycji, Piłsudski przemianował Królestwo Polskie na Republikę Polską. Na to pytanie pewnie też nigdy nie otrzymamy jednoznacznej odpowiedzi. Jedno jest pewne, istniał spory terytorialny obszar zorganizowanej polskiej państwowości. Było w oparciu o co budować polską armię.
Państwowotwórcza postawa księcia Lubomirskiego i działalności Rady Regencyjnej, to było te „pięć minut historii”, które pozwoliły przetrwać Polsce, a czego zabrakło Ukrainie.
Dziś po 100 latach wymazano z historycznej pamięci księcia Lubomirskiego, jednego z głównych architektów niepodległości. Jednym tchem wszyscy wymieniają marszałka Piłsudskiego, innym zdarzy się wspomnieć Romana Dmowskiego, a o księciu Lubomirskim i Radzie Regencyjnej absolutna cisza. W tygodniku ” Do Rzeczy” (45) ukazał się artykuł „Zapomniany ojciec Niepodległości”. To jeden jedyny, na jaki można było natrafić. Ten Ojciec Niepodległości nie został zapomniany, on jest świadomie przemilczany!
Nawet zaprzestaje się używać pojęcia „przejęcia władzy z rąk Rady Regencyjnej”, zastępując ogólnym stwierdzeniem o powrocie Marszałka z Magdeburga i odrodzeniu się Polski, jakby to ten fakt sam w sobie był iskrą, która wywołała eksplozję niepodległości.
Okrzyknięcia Marszałka jedynym Ojcem Niepodległości nie jest do końca prawdą. Na sukces złożył się trud i żarliwy patriotyzm milionów Polaków, prowadzonych przez rzesze tysięcy „oficerów”, dziesiątki „generałów” – politycznych i wojskowych, na czele z taki przywódcami jak Zdzisław książę Lubomirski, Józef Piłsudski, czy Roman Dmowski. Pierwszy stworzył podstawy polskiej administracji, drugi stał się symbolem walki, a trzeci międzynarodowych zabiegów o Polskę na arenie międzynarodowej, szczególnie po stronie Aliantów.
Każda z tych postaci to była wielka osobowość, i jeśli im współcześni nie potrafili tego dostrzec i obiektywnie ocenić, to powinniśmy my tego dokonać, korzystając z dystansu czasu jaki nas dzieli od tamtych wydarzeń. Naszą powinność uważam wręcz za obowiązek wynikający ze zwyklej przyzwoitości i uczciwości oraz szacunku dla ich dokonań.
Jan Skowera