Terroryzm islamski na Zachodzie, a polityczny terroryzm w Polsce to dwa oblicza tego samego zjawiska. Jego istotą jest destabilizacja, a następnie pełny rozkład struktur państwowych w Europie. Narzędziem miała być islamizacja społeczeństw europejskich. Proces jednak wymknął się spod kontroli wcześniej niż zakładano. Spodziewano się, że imigranci o mocnym nasyceniu terrorystycznym, zafascynowani dobrobytem, będą na początku zachowywać się potulnie i spokojnie. To miało pozwolić na sprowadzenie do Europy dziesiątek milionów muzułmanów i rozlokowanie ich we wszystkich krajach. Stąd ta kampania fałszywego współczucia i miłosierdzia, dla niewątpliwie prześladowanej, ludności arabskiej Bliskiego Wschodu. Kiedy nie poskutkowała propaganda, posłużono się prostackim szantażem, strasząc kraje oporne nałożeniem milionowych kar za odmówienie przyjęcia imigrantów. Znaczący udział w niepowodzeniach tego planu miał duet polsko-węgierski. Węgry wyszły z tego dość obronną ręką, ponieważ konsolidacja społeczeństwa wokół FIDESZ’u i Orbana, z jednej strony oraz większym poczuciem godności narodowej z drugiej strony, okazały się na tyle skuteczne, iż nie udało się zorganizować terroryzmu politycznego, co udało się w Polsce po wygranych wyborach prezydenckich i parlamentarnych przez prawicę.
Gdyby plan islamizacji Europy się powiódł, to po kilku latach bylibyśmy świadkami takich samych wydarzeń, jakie miały miejsce w wielu krajach arabskich, a szczególnie w Libii i Syrii. Jakie scenariusze są nam pisane, tego nie wiemy, ale jedno jest pewne: „dyktatorzy demokracji” nie złożyli broni. Nie tylko „przegrupowanie sił” jest konieczne, ale i zmiana strategii. Zaczyna to przypominać sytuację z końca lat trzydziestych. Hitler widząc fiasko planu uderzenia na Zachód (z powodu Polski), postanowił rozprawić się najpierw z Polską. Brak zgody na plan dobrowolnego „podminowania się” islamskim terroryzmem, ośmielił inne kraje do stawienia oporu, a Polskę, za karę, postawił przed widmem wojny domowej i interwencji zewnętrznej.
Interwencja zewnętrzna – polityczna – już trwa na wszystkich możliwych frontach. Wewnętrzne szeregi warcholstwa i agentury są zbyt słabe, żeby wyjść zwycięsko z konfrontacji bezpośredniej. Konieczny jest stopniowy demontaż państwa w atmosferze niepewności i zagrożenia, strachu o byt i przyszłość. Jest to terror politycznych bankrutów, którzy utracili wszelkie nadzieje na powrót do władzy, wspierany przez legalne instytucje „europejskie”.
Pierwszą taką instytucją, która oficjalnie nie tyle poparła, co wręcz zainicjowała terroryzm polityczny w Polsce jest Komisja Wenecka. To ona „zalegalizowała fałsz”, który od tego momentu staje się „myślą przewodnią” nakręcanego „konfliktu”. W dokumencie zwanym „Opinia Komisji Weneckiej”, w punkcie 11 i 13 czytamy: Pkt 11. „W dniu 11 lipca 2013r. ówczesny Prezydent Rzeczpospolitej Polskiej Bronisław Komorowski przedłożył Sejmowi projekt Ustawy o Trybunale Konstytucyjnym (Sejm druk nr 1590). Projekt był przygotowany z inicjatywy grupy roboczej, w skład której wchodzili byli i obecni sędziowie Trybunału, wśród nich Prezes Trybunału.” Pkt. 13. „W dniu 25 czerwca 2015r., Sejm przyjął Ustawę o Trybunale Konstytucyjnym, która weszła w życie z dniem 30 sierpnia 2015r. W Artykule 137 Ustawa przewidywała, że odchodzący Sejm VII kadencji dokona wyboru następców wszystkich sędziów, których mandat wygaśnie w 2015 roku, wraz z tymi, których mandat wygaśnie po zakończeniu kadencji obecnego Sejmu VII kadencji.”
Po stwierdzeniu takich faktów Komisja Wenecka powinna orzec, iż „sędziowie Trybunału, wśród nich Prezes Trybunału” dopuścili się złamania konstytucyjnej zasady, obowiązującej w Polsce, rozdzielności władzy sądowniczej, wykonawczej i ustawodawczej, czyli dopuścili się nadużycia prawnego i przestępstwa politycznego zarazem, co uniemożliwia tym osobom wykonywanie funkcji sędziów. Komisja Wenecka powinna zwrócić się do Trybunału Konstytucyjnego o samorozwiązanie, a jeżeli to by nie nastąpiło, to powinna wezwać Prezydenta RP do powołania Trybunału w nowym składzie, a poprzednich sędziów, którzy uczestniczyli w tym przestępczym procederze o postawienie przed Trybunałem Stanu.
Spreparowany przez nazwaną eufemistycznie „grupę roboczą”, „w skład której wchodzili byli i obecni sędziowie Trybunału, wśród nich Prezes Trybunału”, projekt Ustawy został przez Sejm przyjęty, a następnie wszedł w życie, co definitywnie sparaliżowało pracę Trybunału, czyniąc go niekonstytucyjnym, ponieważ powołano w jego skład osoby, które nie miały prawa tam się znaleźć.
Biorąc pod uwagę korespondencję, jaką prowadzili miedzy sobą sędziowie Trybunału, z której wynika, że byli oni świadomi swojej przestępczej działalności, jak i to, że w ten proceder był zaangażowany Premier Rządu RP oraz czołowa partia koalicji rządowej, z całym spokojem można stwierdzić, iż był to zamach na konstytucyjny porządek państwa, co jest przestępstwem politycznym, za które odpowiada się przed Trybunałem Stanu.
Nieudany zamach stanu w Polsce został poparty przez Komisję Wenecką, po niej Parlament Europejski i Komisję Europejską, co doprowadziło do permanentnej kroczącej rewolty. Przywódcy tej rewolty jawnie nawołują do wypowiadania posłuszeństwa władzy państwowej.
Eskalując dalej polityczny terror posunięto się do fizycznego paraliżowania pracy legalnie wybranego Sejmu, de facto najwyższej władzy w państwie. Instytucje europejskie, na czele z Komisją Europejską, zachęcają do jawnego terroryzmu politycznego w Polsce, publikując oświadczenia nie mające nic wspólnego z wewnętrzną sytuacją. Są one tak infantylne, iż do polemiki z nimi z obowiązku muszą zniżać się jedynie instytucje państwowe, a w pełni aprobować – agentura.
Celem tego świadomego działania instytucji europejskich oraz polskich warchołów i agentury jest wywołanie konfliktu wewnętrznego, który będzie pretekstem do wykluczenia Polski ze struktur europejskich w trybie natychmiastowym. To jest to, czym szantażowano Wielką Brytanię. Takiego szantażu Wielka Brytania nie musi się bać, Polska – tak.
Polska za cenę wejścia do Unii zlikwidowała praktycznie cały własny przemysł, a gospodarkę uzależniła w takim samym stopniu od Unii, jak kiedyś od RWPG. Jakiekolwiek sankcje gospodarcze oznaczają dla Polski zupełną katastrofę. Taki miał być sens i cena europejskiej integracji?
Nie zgodziła się Polska na terroryzm islamski, to ma własny – polityczny!
Jan Skowera