Sugestia przystąpienia przez Polskę do Brytyjskiej Wspólnoty Narodów, czyli Commonwealth, przedłożona w pierwszej części tego artykułu, ma jak najbardziej charakter ogólnopolityczny, otwarty na wszystkie kierunki ideowe i społeczne – od prawa do lewa, od gminnego petenta do Prezydenta.
Przyjęcie zasad zawartych w protokole z Harare, tzw. Harare Commonwealth Declaration, mówiących o powinnościach członków Wspólnoty nie stanowiłoby dla Polski problemu. Są to ogólne zasady mówiące o wolności gospodarczej, tolerancji, poszanowaniu praw człowieka, w szczególności sprzeciwie wobec dyskryminacji rasowej czy religijnej.
Wspólnota Narodów ma również formułę głębszej integracji zwanej Commonwealth realm – Królestwo Wspólnotowe. Z takim tłumaczeniem tej nazwy można się spotkać, chociaż sformułowanie Wspólnota Królestw brzmiałaby zgrabniej. O ile Commonwealth jednoczy kraje o różnych ustrojach politycznych, to Commonwealth realm skupia państwa o systemie monarchicznym, których jednocześnie królowa angielska, tzn. władca Wielkiej Brytanii jest głową państwa.
Propozycja dla monarchistów! – polskich i nie tylko. Jest to odmienna wizja świata od tej realizowanej przez front lewicowy, obecnie dominujący. Filarem Wspólnoty Królestw, obok Wielkiej Brytanii, jest Australia, Kanada i Nowa Zelandia. Łącznie Commonwealth realm zrzesza 16 niepodległych państw. Na przymiotnik „niepodległych” należy zwrócić szczególną uwagę! Chociaż te wszystkie państwa mają wspólnego monarchę, to zachowują swoją absolutną suwerenność. Jest to unia personalna, w przeciwieństwie do forsowanej przez Brukselę unii instytucjonalnej.
Unia personalna wywodzi się z dawnych zależności kolonialnych, a właściwie brytyjskich terytoriów zamorskich. Uniezależniające się kraje nie chciały zupełnie zrywać więzów z dawną metropolią. Przyjęły więc zasadę, iż głową państwa – panującą, a nie rządzącą, pozostanie monarcha brytyjski. Monarchę w krajach Królewskiej Wspólnoty reprezentuje gubernator mianowany na określoną czasowo kadencję. Nic nie stoi w na przeszkodzie, żeby gubernator nosił tytuł wicekróla i sprawował urząd np. dożywotnio, a następnie dziedzicznie, przekształcając tym samym unię personalną w unię dynastyczną.
Podstawowym problemem polskiego monarchizmu jest brak ciągłości dynastycznej, a w ogóle brak dynastii, która posiadałaby niekwestionowane prawo sukcesji tronu. Do kilku wariantów rozwiązania tego problemu, dyskutowanych w środowiskach monarchistycznych dochodzi również możliwość przeniesienia praw do korony polskiej na dynastię angielską.
Zmiana ustroju politycznego z republikańskiego na monarchiczny to nie tylko wymiana pieczątek i tabliczek na budynkach urzędowych. Gdzieś należałoby szukać wzorców! Do naszych rodzimych instytucji monarchicznych nie możemy się odwołać, bo praktycznie nie mamy do czego, a jeżeli coś jest, to niewiele. Musimy pamiętać o tym, iż Polska od 1573, inni twierdzą, że od 1505 roku, jest republiką. Dlaczego nie skorzystać z doświadczeń brytyjskich? Korona angielska jest najlepszym źródłem wiedzy i przykładem w tej dziedzinie. Ewoluowała wraz z zachodzącymi przemianami społecznymi w Europie, pozostając jednocześnie bardzo wierna tradycji. Na przestrzeni wieków powstało w Anglii wiele instytucji charakterystycznych dla monarchii, które sprawnie funkcjonują do dnia dzisiejszego.
Jest to scenariusz łagodnego przejścia – powrotu Polski do systemu monarchicznego. Koniunktura w tym względzie jest korzystna. Unia Europejska „nie odpuści”, nawet wówczas, gdyby „demokracji” na ulicach miały pilnować setki tysięcy wojska, policji i służb specjalnych. Albo Polska wybierze drogę francuską, albo angielską. „Aksamitnego” sposobu rozwiązania tego problemu nie należy się spodziewać. W przypadku Wielkiej Brytanii Bruksela musiała ograniczyć się do złośliwości i impertynencji. Na więcej nie było jej stać. Z Polską będzie zupełnie inaczej. Na każdą ewentualność należy się przygotować. Przystąpienie do Commonwealthu nie jest dla Polski rozwiązaniem alternatywnym, zmuszającym do rezygnacji z czegoś. Jest nową jakością, wartością dodaną, wzmacniającą pozycję Polski niezależnie od sytuacji w Unii.
Jan Skowera