Prawica polska i nie mam tutaj na myśli Zjednoczonej Prawicy – twór taki dawno przestał istnieć, przegrała w wyborach parlamentarno-referendalnych na wszystkich trzech frontach, chociaż zwycięską partią polityczną został prawicowy PiS, to nie jest w stanie utworzyć rządu. To jest konstatacja polityczna nie arytmetyczna. PiS wygrywa wybory przy astronomicznej frekwencji, posiada najliczniejszą reprezentację w Sejmie, podczas telewizyjnej debaty nikt nie ośmiela się zakwestionować jego programu, a powyborcze kłótnie w łonie zjednoczonej opozycji dotyczą obrony dokonań ustępującego rządu. Czy znajdziemy odpowiedź na pytanie, dlaczego PiS nie posiada zdolności koalicyjnej, dlaczego nie jest w stanie skupić wokół siebie większości senackiej, dlaczego w referendum społeczeństwo „głosuje” przeciwko sobie?
W kampanii wyborczej strategia opozycji jest przeciwstawna do strategii obozu władzy. Ci pierwsi starają się pokazać czego rząd nie zrobił lub zrobił źle, natomiast rząd musi przekonać wyborców, iż jego urzędowanie było sukcesem. Argumentację jednej i drugiej strony mają ocenić wyborcy i wydać werdykt, w postaci jednego indywidualnego głosu.
Zadanie opozycji nie jest wcale łatwe, jej retoryka powinna pokrywać się z odczuciami społecznymi, inaczej nie będzie skuteczna. Takie przynajmniej są założenia. Opozycja postanowiła przestąpić do działań usunięcia rządu natychmiast po przegranych wyborach w roku 2015. Trudno było wskazać „grzechy noworodkowi”, ponieważ niczego jeszcze nie zrobił, dlatego określono go mianem niedemokratycznego, wręcz faszystowskiego. Powstał nawet Komitet Obrony Demokracji, który miał być narzędziem pozwalającym przywrócić demokrację w Polsce, czyli odsunąć od władzy wybrany w demokratycznych wyborach rząd. Skoro rząd nie jest lewicowy, to znaczy nie jest demokratyczny, z czym w całej rozciągłości zgodziła się Unia Europejska podejmując działania zmierzające do „przywrócenia demokracji w Polsce”, które trwają do dzisiaj. Pytani przedstawiciele zwycięskiej opozycji, co mają zamiar w pierwszej kolejności zrobić po wyborach, to „przywrócić demokrację i poprawić relacje z UE”. Ale jak można wygrać wybory w niedemokratycznym państwie trudno zrozumieć. Nie był w stanie tego pojąć także znany pisarz Szczepan Twardoch, ostatni, którego można posądzić o sympatie do prawicy. Napisał taki komentarz po wyborach na platformie X: „Szanowni, radując się wynikami wyborów, chciałbym zapytać co z tymi 1231412 (milion dwieście trzydzieści jeden … tys. przyp. JLS) końcami demokracji, które wy, koryfeusze polskiego życia intelektualnego ogłaszaliście od 2015 roku przy każdej okazji, średnio trzy razy w miesiącu?”. I dalej odpowiada na to pytanie : „Jakoś nieźle ta demokracja wygląda, jak na coś, co się tyle razy rzekomo skończyło. Co z pisowską dyktaturą, która „nigdy nie odda władzy”? Właśnie przegrała wybory i oddaje władzę? To się logicznie nie spina. Może więc nigdy nie było dyktatury, cały czas żyliśmy w demokracji, tyle, że rządziła partia, której nie lubimy, a wy po prostu jesteście nieznośnymi histerykami? Czy to jednak zbyt brawurowa koncepcja?”. Czy rzeczywiście była to nieznośna histeria? Czy raczej brudna, brutalna walka paraliżująca normalne funkcjonowanie państwa, mająca konsekwencje wewnętrzne, a przede wszystkim szkodząca Polsce w wymiarze międzynarodowym. Co z relacjami z unią Europejską? Opozycja ich nie zmieni, może pozornie, dopóki nowy rząd nie zrealizuje postulatów, na które nie wyrażała zgody prawica.
A jaka była strategia PiS? Widziana przez pryzmat dwóch kadencji, bardzo od siebie różnych, szczególnie z uwagi na uwarunkowania zewnętrzne. W mojej ocenie było to stworzenie pozytywnego programu społeczno-politycznego dla Polski. To miał być trwały, niepodważalny argument na rzecz wieloletnich rządów. Do czego się sprowadzał, w czym się wyrażał? Przerwanie pasma klęsk i niemożności. Dokonanie przeobrażeń państwa jakich nie był w stanie zaproponować i zrealizować nikt inny. Podstawowa, zasadnicza i fundamentalna sprawa to demontaż w Polsce zrębów państwa oligarchiczno-mafijnego. Niewielu sprawców udało się osądzić, jeśli w ogóle kogoś, ale ujawniono system, który w ten sposób stracił moc sprawczą. Kilka innych przykładów na przebudowę modelu państwa. Zmiana modelu zabezpieczeń społecznych z systemu charakterystycznego dla krajów wczesnokapitalistyczno-kolonialnych na bardziej humanitarne. Korekta systemu oświaty i szkolnictwa zawodowego zrujnowanego reformą z 1999 roku. Powstrzymanie, przynajmniej, procesu demontażu prywatyzacyjnego polskiej gospodarki i odwrócenie tego kursu. Powstrzymanie trendu destrukcji polskich sił zbrojnych. Intensywne wysiłki na rzecz odbudowy infrastruktury komunikacyjnej i zaawansowane plany jest rozbudowy, szczególnie we wschodnich rejonach. Sprawa o strategicznym znaczeniu dla industrialnego rozwoju tej części Polski. Kwintesencją tych planów jest Centralny Port Komunikacyjny.
Ostry konflikt z EU pewnie szkodził Polsce i utrudniał jej politykę zagraniczną ale wcale nie psuł jej wizerunku w odbiorze wielu europejskich społeczeństw, szczególnie tych w Europie Środkowo-Wschodniej. Ta realna zmiana nie oznacza jeszcze osiągnięcia pozycji jaką Polska mogłaby mieć. To zależy od determinacji, kunsztu dyplomacji, wykorzystania narzędzi w uprawianiu polityki międzynarodowej. Do zrobienia jest więcej niż dotychczas dokonano, ale przynajmniej ktoś postawił pierwszy krok. Międzynarodowa pozycja Polski sprzed 2015 roku była mniejsza od tej z czasów PRL.
Przekonanie, że wystarczą sukcesy w przebudowie państwa legły u podstawy zwycięstwa w 2019 roku, kiedy była jeszcze świeża pamięć kondycji państwa po rządach lewicy. Tutaj powinniśmy wymieć te problemy, które były widoczne już w trakcie pierwszej kadencji obozu rządzącego, uzupełniane wraz z upływem czasu. Na czoło wysuwa się kwestia jedności prawicy.
Do czasu funkcjonowania Jarosława Gowina w koalicji można było, z dużym uproszczeniem, ale mówić o Zjednoczonej Prawicy. Po wyjściu Gowina nastały już praktycznie czasy rządów jednopartyjnych, a gdy zawiązał się pakt Senacki opozycji PiS nie odpowiedział żadnym podobnym manewrem, coraz bardziej prąc do partyjnego monopolu. Czasy na rządy jednopartyjne dawno przeminęły. Gdyby Donaldowi Tuskowi udało się przeforsować wspólną koalicję sejmową to raczej nie odniósłby sukcesu, języczkiem uwagi byłaby rzeczywiście Konfederacja. Na prawicy powinna powstać koalicja 3-4 partii zdolnych ze sobą współpracować, konkurować ale nie zwalczać się, tak aby nurty: narodowy, liberalny, chadecki, konserwatywny były politycznie reprezentowane.
Główną przyczyną braku końcowego sukcesu prawicy, w tym PiS, jest słabość, a praktycznie brak w znaczeniu operacyjnym, terenowych struktur organizacyjnych. PiS nie ma kandydatów na prezydentów i burmistrzów miast, którzy wygrywaliby wybory w terenie, którzy byliby lokalnymi przywódcami.
Słabość kadr to niewydolność w zarządzaniu. Wiele wartościowych i koniecznych dla państwa projektów, jak np. polski samochód elektryczny, Centralny Port Komunikacyjny, energetyka atomowa, nie zostało wdrożone na tyle, aby niszcząca państwo lewica nie była w stanie ich zamknąć.
O ile niewydolność w zarządzaniu aktywami skarbu państwa nie była bezpośrednio widoczna, o tyle nieudolna kampania wyborcza PiS rzucała się w oczy. Drobny, ale bardzo znamienny, przykład z mojej miejscowości. Kandydat PiS mający 21 miejsce na liście zdobywa 13% wszystkich oddanych ważnych głosów w tej miejscowości. Był najbardziej widocznym kandydatem. Pociągnął tutaj listę do zwycięstwa, chociaż w całej gminie PiS przegrał sromotnie. Tam gdzie lokalny działacz dotrze do mieszkańców, tam jest sukces. Potwierdzają to wybory do Senatu. Oczekiwano, że walkę o Senat można wygrać w mediach. Tak, ale tylko
wówczas, gdy kandydat jest bardzo dobrze rozpoznawalny, np. premier Beata Szydło. Można zaryzykować pogląd, iż jej start w każdym okręgu przyniósłby sukces. Polityk mniej znany musi podjąć ogromny wysiłek, przede wszystkim bezpośrednich spotkań z wyborcami.
Poważny mankament wszystkich ugrupowań rządzących to arogancja władzy, nepotyzm i bardzo często brak elementarnej kultury osobistej. Nie wiedzieć dlaczego takie zachowania polityków lewicowych są bardziej akceptowalne, niż tych prawicowych. Może dlatego, że główne media są w rękach lewicy. Kilka niemądrych wypowiedzi polityków prawicy na temat kobiet miało niestety realny wpływ na wybory.
Głównym sprzymierzeńcem ugrupowań „koalicji senackiej” jest postępująca laicyzacja społeczeństwa i zanik postaw ideowych. Dla wielu Polaków poczucie tożsamości narodowej traci znaczenie. Sukces zawodowy, dostatnie życie, rozrywka to priorytety w życiu wielu coraz to szerszych kręgów społecznych. Ten aspekt społecznych przeobrażeń został zupełnie zignorowany przez główną siłę na prawicy. Wizja socjalnego państwa partyjnego, na dodatek partii odizolowanej od społeczeństwa, nie sprawdziła się. Pozwoliła utrzymać prym pośród partii politycznych, ale nie na tyle aby rządzić.
Kampania wyborcza służy mobilizacji wyborców, dowiodły tego ostatnie wybory. Na świadomość wyborców nie ma już takiego wpływu. Proces kształtowania postaw i poglądów ma charakter ciągły. Przekonaliśmy się o tym w referendum, które powiedziało o kondycji politycznej Polaków więcej, niż złożone wyniki glosowań parlamentarnych.
Wynik głosowań referendalnych to prawdziwa porażka społeczeństwa obywatelskiego i rzeczywisty obraz dokonań politycznych III RP.
Jan Lech Skowera