Gdy korona brytyjska , po Powstaniu Sepojów, przejmowała schedę od Kompanii Wschodnioindyjskiej , wiele krain na subkontynencie, było formalno-prawnie, państwami niezależnymi. Odnowione Cesarstwo Indii, z Wiktorią- imperatorką , zarządzane było przez klasę brytyjskich gentelmanów ; krajowcy stanowili służbę i personel niższego szczebla, czyli dokładnie tak, jak to dziś ma się w polskiej sieci BIEDRONKA.
Schyłek perły w koronie nastąpił z końcem Drugiej Wojny, a ostatnim cesarzem był ojciec Elżbiety II , chorowity Jerzy z numerem sześć. Do końca jednak gentelmani, nawet do wykształconych Hindusów , zwracali się z pogardliwą wyższością : – Te, Kumar ! –
Jest taka pamiętna scena w angielskim fresku historycznym o pożegnaniu Indii. Wracający z wojny hinduski generał, oczywiście Sikh, w otoczeniu swego sztabu, wysiada z jeepa i udaje się prosto do klubu oficerskiego. Widząc to , już w środku, mocno podpity kapitan Angol, podchodzi do tych ”indian” i salutując niedbale, prawi : – Przepraszam sir, ale to jest klub dla gentelmanów ! – Na to Sikh , z kamienną twarzą : – No właśnie, więc cóż pan tu jeszcze robi ?-
Uważajcie zatem, syte zgniłki z Berlina, Paryża , Londynu i ty , Ciemna Maso w Białym Domu : właśnie nadchodzi KUMAR- Putin, by zaprowadzić nowe porządki w waszym klubie dla gentelmanów. Jeżeli ktokolwiek go potrafi powstrzymać, to tylko nowi mandarynowie z Pekinu, mający więcej kasy w rezerwie , niż USA wewnętrznego długu. Lecz czy jesteście gotowi, aby bez wyższości , a wstrętu , powitać waszego nowego księgowego z Katayu ? No, nie wiem.
Zatem dobranoc i być jeszcze może – dzień dobry.
Adam Wanda Bidulka